Na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio w 2020 roku karatecy po raz pierwszy powalczą o medale, łącznie w ośmiu konkurencjach kata i kumite.
– Dla mnie, jako zawodnika będzie już raczej za późno na taki wyjazd, ale marzy mi się, żeby na olimpiadzie wystąpili wychowankowie klubu – mówi Zadka, która od dwóch lat jest trenerem karate najmłodszej z kruszwickich grup – przedszkolaków, a od pięciu – asystentem senseia Mariusza Kaczmarka, prezesa Inowrocławskiego Klubu Sportowego Karate.
Pani Ewa pracowała w sekretariacie Szkoły Podstawowej nr 1, gdy w 2001 roku natknęła się na ogłoszenie o powstaniu sekcji karate w Kruszwicy i zaproszeniu chętnych na pokazowy trening. Kartka z tą informacją trafiła na szkolną tablicę ogłoszeń, córka pani Ewy – kilka dni później na zajęcia karate. Agnieszka od najmłodszych lat garnęła się do sportu.
- Bardziej interesowały mnie dyscypliny, które uprawiali moi koledzy, rzadziej koleżanki. Często na przykład grałam w piłkę nożną – przyznaje. - Karate spodobało mi się od razu. Od tamtego pierwszego treningu i tak jest do dzisiaj, prawie każdy poniedziałek i środę spędzam na sali – dodaje.
Prawie każdy, bo w okresie zmiany szkół z podstawowej na gimnazjum zrobiła sobie rok przerwy.
– Nazywam to kryzysem, bo trochę tak było i tak się czułam – mówi szczerze. – Wtedy, od kilku lat, większość czasu po przyjściu ze szkoły spędzałam na treningach i zawodach. Moi rówieśnicy wtedy się spotykali i różnie organizowali sobie czas. Ja zwykle spędzałam go tak samo - zawieszałam torbę przez ramię i szłam na trening – opowiada.
I pomimo, że kilka miesięcy wcześniej osiągnęła swój największy do tamtej pory sukces, przestała trenować.
– To były Mistrzostwa Polski federacji IMAF w Inowrocławiu. Pokonałam wszystkie rywalki, zdobyłam złoty medal – wspomina. – Jakiś czas później trafiłam jednak do szpitala. Na szczęście nie było to nic poważnego, ale po wyjściu dużo zmieniłam - dietę, tryb życia i podejście do sportu. Wróciłam do regularnych treningów i od tamtego czasu inaczej patrzę na karate.
Jak później się okazało przerwa wyszła jej na dobre. Wspomniany złoty krążek z inowrocławskich zawodów jest najmniejszym spośród wszystkich, jakie zdobyła przez całą karierę, a ma ich prawie pięćdziesiąt. Jeszcze do zeszłego roku wszystkie wisiały na lampie w jej pokoju.
– Ale kiedy pod ich ciężarem coraz częściej zaczynała się chwiać, musiałam zmienić ich miejsce - uśmiecha się. - Zostawiłam tylko te najważniejsze dla mnie, wśród nich ten zdobyty w Inowrocławiu – mówi.
Poświęciła się karate bez reszty. Z zawodów hurtowo przywoziła medale, do ważniejszych startów dodatkowo przygotowywała się w Inowrocławiu, do karate dołożyła uzupełniające sporty – pływanie i jazdę na rowerze. Studia licencjackie na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy na kierunku wychowanie fizyczne ukończyła broniąc pracy dyplomowej o „karate, jako formie rekreacji”, magisterską – „karate, jako forma rekreacji w opinii 10-14 letnich uczestników zajęć w Inowrocławskim Klubie Sportowym Karate”.
W kruszwickiej są trzy grupy – przedszkolaków, początkujących i młodzieży oraz zaawansowanych, razem to czterdziestu zawodników. Agnieszka, która na co dzień jest asystentką nauczyciela w Zespole Szkół Samorządowych nr 1 w Kruszwicy i opiekunem ponad dwudziestoosobowej grupy 6-latków, na sali treningowej – jest trenerem najmłodszej z grup.
– Praca w przedszkolu pomogła mi w podejściu do dzieciaków na treningach. Zresztą, z radością patrzy się na kilkulatków, które uczą się tej dyscypliny. A nawet jeśli któryś z naszych zawodników, np. z tej starszej grupy, z czasem rezygnuje i zaczyna trenować inny sport, nie złamujemy rąk a wręcz przeciwnie – cieszymy się z tego. Bo później słyszymy od rodziców, że to karate zaszczepiło w nim chęć to aktywności fizycznej – opowiada.
Droga do największych sukcesów w karate jest długa, pełna wyrzeczeń i cierpliwości - w tygodniu są treningi, w weekendy często odbywają się zawody, latem i zimą obozy sportowe. Po kolei zdobywa się też pasy - od białego przez żółty, pomarańczowy, zielony, dwa niebieskie, trzy brązowe aż po czarny. Po nim są jeszcze kolejne stopnie mistrzowskie – dany, których jest dziesięć.
– Warto przez to wszystko przejść. Jeśli nie dla sukcesów, to dla siebie. Karate ma duży i pozytywny wpływ na życie, bo kształtuje osobowość i uczy właściwych zachowań. Marzy mi się, żeby któryś z naszych zawodników wystąpił w przyszłości na igrzyskach. Pół roku temu karate dołączyło do programu sportów olimpijskich – dodaje. Agnieszka ma czarny pas i drugi dan, w maju czeka ją egzamin na trzeci.
– Na to jestem już przygotowana – kończy z pewnością w głosie.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?