Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karol Legumina: urzędnik, który uwielbia grać na gitarze

Redakcja
Karol z 5-letnim synem Szymonem. Razem często słuchają muzyki, składanki Męskie Granie. Obaj są też fanami sagi Gwiezdne Wojny
Karol z 5-letnim synem Szymonem. Razem często słuchają muzyki, składanki Męskie Granie. Obaj są też fanami sagi Gwiezdne Wojny
Karol Legumina pracuje w inowrocławskim ratuszu. Jest pełnomocnikiem ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi i młodzieżą. Gra na gitarze w The Genada Band.

Pasję do muzyki w rodzinie zapoczątkował dziadek Karola - Władysław. Z zawodu był stolarzem.
Pracował dużo, w zakładzie spędzał całe dnie. Znajdował jednak czas na hobby, które zresztą było ściśle związane z tym, co robił na co dzień. Z drewna tworzył gitary, gotowe później rozdawał, głównie członkom rodziny. Jedną z nich podarował synowi Grzegorzowi, a ten z kolei, z czasem przekazał ją Karolowi, który miał wtedy osiem lat.

- Pamiętam do dzisiaj tę dwunastostrunową akustyczną gitarę. Brzdękałem coś sobie na niej. Wtedy raczej nie można było nazwać tego graniem - wspomina Karol Legumina.

Będąc w szóstej klasie szkoły podstawowej ojciec podarował mu kolejny muzyczny prezent płytę zespołu Black Sabbath.

- To była składanka ich przebojów. Nie przesadzę, gdy powiem, że byłem w szoku po przesłuchaniu tej płyty. Wcześniej nie miałem styczności z taką muzyką. Wtedy zaczął kształtować się mój muzyczny gust - opowiada dzisiaj. Od tamtego czasu ulubionym miejscem Karola w Inowrocławiu był sklep fonograficzny przy ul. Paderewskiego. Każdą zaoszczędzoną złotówkę przeznaczał na kasety magnetofonowe. W zakupach dominowały Guns N’ Roses, Nazareth, Deep Purple. Poważniejsze gitarowe granie zaczął, jak miał 14 lat. Od koleżanki dostał wtedy drugą gitarę - rosyjskiej produkcji, ledwo się trzymającą. Starał się odwzorowywać dźwięki, które wcześniej słyszał w utworach z kaset.

Jednak później przyszedł czas, gdy rock poszedł trochę w odstawkę, a nastąpiła fascynacja tańcem breakdance. Zaczął słuchać rapu, soulu i funku.

- To była końcówka lat 90-tych. Nie było takiego dostępu do internetu, jaki jest teraz. Ten breakdance musieliśmy zobaczyć w jakimś amerykańskim klipie, który w telewizji puściła VIVA. Trenowaliśmy w różnych miejscach, trochę po świetlicach, trochę w Inowrocławskim Domu Kultury, dzisiejszym Kujawskim Centrum Kultury.

Grupa nazwała się Out of the Beat, stały skład liczył sześć osób. Po kilku występach przed mniejszą publicznością zaczęli dostawać propozycje kolejnych. Dawali pokazy w klubach i inowrocławskich sanatoriach.
- Były z tego jakieś pieniądze, przeznaczaliśmy je na rozrywki. Zresztą, wszystko to robiliśmy dla zabawy - mówi Karol. W zespole przestał tańczyć w 2009 roku. - Każdy z nas zaczął studia lub pracę, było coraz mniej czasu, niektórzy wyjechali z miasta.

W grudniu 2009 roku wziął też ślub. Był już po - wówczas - Akademii Bydgoskiej, dzisiaj to Uniwersytet im. Kazimierza Wielkiego. Studia licencjackie I stopnia ukończył z pedagogiki społecznej, tytuł magistra zdobył z pedagogiki resocjalizacyjnej. Od czterech lat pracował w inowrocławskim Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej.
- Nie było tak, że tańcząc breakdance całkowicie odwróciłem się od rocka. Słuchałem tej muzyki, tylko rzadziej Potem do niej powróciłem. Bo odkąd zetknąłem się z gitarami moim marzeniem była gitara elektryczna. Wydałem na nią 1800 zł. To było dużo więcej niż wtedy zarabiałem.

Czytaj także: Sześć inwestycji drogowych w powiecie inowrocławskim ma szansę dofinansowanie

- Jak zareagowała narzeczona? Byliście kilka miesięcy przed ślubem - dopytuję.
- Muzycy mówią, że są dwie ceny instrumentów - uśmiecha się Karol. - Cena oficjalna i cena dla żony… A tak na poważnie, to akurat o cenie gitary, o której rozmawiamy - wówczas jeszcze - narzeczonej Justynie powiedziałem od razu. I to tę cenę oficjalną.

Trzy lata później, na swoje 30 urodziny, sprawił sobie prezent kupując kolejną gitarę elektryczną, tym razem marki Gibson.
- Różnica w dźwięku w porównaniu z poprzednimi jest kolosalna - ocenia. - Fascynuje mnie też budowa tego instrumentu, np. jakiego użyto drewna, bo to też ma wpływ na brzmienie.

Od dwóch lat gra w zespole The Genada Band. - Nasz wokalista czasami żartuje przed koncertem, że jeśli komuś nie będzie się podobać, to my - jako zespół, nie będziemy mieć sobie nic do zarzucenia. W końcu o „żenadzie” informujemy już w naszej nazwie - tłumaczy z uśmiechem. Spotykają się regularnie, raz w tygodniu mają próby w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury Sportu i Rekreacji w Gniewkowie. W tym roku zagrali kilka mini koncertów, głównie jako support, m.in. w Gniewkowie, Łącku, Kruszwicy i Pakości. Ten ostatni podczas dni miasta, bezpośrednio przed gwiazdą wieczoru zespołem Video.

The Genada Band grają covery z repertuaru Lady Pank, Dżemu czy Lenny’ego Kravitza. Pracują nad autorskim materiałem. Mają kilka kawałków, w przyszłym roku chcieliby zaprezentować je podczas występów, może nawet i nagrać płytę demo.
-Każdy powinien mieć taką przestrzeń w życiu, jaką dla mnie stała się muzyka - podkreśla Legumina. - Ja swoją znalazłem, z tego się cieszę. Zresztą nie tylko taką, bo także i tą życiową i zawodową.

Czytaj także: Wiesława Olszewska z Kruszwicy gwiazdą programu "Jaka to melodia"

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto