Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobieta dwóch poetów, czyli jubileusz 50-lecia pracy Janiny Sikorskiej [zdjęcia]

Renata Napierkowska
- Całe moje życie kręci się wokół Jana Kasprowicza i Stanisława Przybyszewskiego - przyznaje Janina Sikorska, dyrektor Muzeum im. Jana Kasprowicza. Patrona, w walce o względy Janiny Sikorskiej przez cały czas, podobnie zresztą, jak to było w życiu prywatnym, prześladuje rywal - Stanisław Przybyszewski.

Doprowadzenie do przeniesienia siedziby Muzeum im. Jana Kasprowicza z piwnic teatru do Pałacu Mieszczańskiego to chyba największy sukces i wyczyn Janiny Sikorskiej w jej 50-letniej zawodowej karierze. Spektakularnych, godnych odnotowania osiągnięć w ciągu pół wieku pracy w muzeum było jednak o wiele więcej. Jej przygoda zaczęła się w pociągu relacji Poznań - Olsztyn, gdzie poznała Henryka Waltera - ówczesnego kierownika inowrocławskiego muzeum, które w tamtym czasie było w ciągłej reorganizacji i zajmowało zaledwie dwie sale w gmachu teatru.

- Byłam wtedy świeżo po studiach. Ukończyłam filologię polską ze specjalnością teatralną. Pracę magisterską pisałam na temat „Żywotu Józefa” Mikołaja Reja, który był wystawiony w teatrze w Łodzi przez Kazimierza Deymka z Barbarą Rachwalską i Wojciechem Siemionem w rolach głównych. Jeździłam do teatrów w Olsztynie, Toruniu, Bydgoszczy podpatrując życie teatralne z drugiej strony. Zainteresowania artystyczne miałam już w dzieciństwie, uczyłam się w szkole baletowej w Poznaniu, chodziłam do szkoły muzycznej. Po studiach nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić, pociągał mnie teatr, ale etatu nie było, mieszkania też nie, więc w końcu podjęłam pracę w budowlance w Mątwach, która mieściła się w barakach. Uczyłam polskiego i historii. Praca była przez trzy dni w tygodniu, więc pozostały czas poświęcałam na teatr. I wtedy podczas podróży pociągiem poznałam Henryka Waltera. Powiedział mi, że muzeum szykuje się do remontu, a władze obiecały mu, że zostanie powiększone i zaproponował mi pracę - opowiada dyrektor Sikorska.

Janina Sikorska rozpoczęła pracę w muzeum w 1967 roku. Początkowo jeszcze uczyła w szkołach francuskiego i polskiego, jednak po roku, gdy dostała etat poświęciła się już tylko pracy w muzeum. Tam też poznała syna Stanisława Przybyszewskiego - Zenona podczas konferencji poświęconej młodopolskiemu poecie. Przez lata utrzymywała z nim korespondencję, zdobywała kolejne informacje i pozyskiwała pamiątki. Kilkakrotnie spotkała się z nim w Polsce.

- Zenon Przybyszewski każdy list kończył słowami: „Rączki Szanownej Pani Dobrodziejki całuję i do nóg się ścielę”. Dla mnie to były listy z innego świata. Tej znajomości zawdzięczam swoją miłość do Szwecji, Norwegii i Stacha Przybyszewskiego. Henryk Walter widząc moje dobre relacje z synem Przybyszewskiego, zaproponował mi, bym spróbowała nawiązać kontakt z córkami Kasprowicza. Annę Jarocką poznałam, gdy przyjechała do Inowrocławia na 40 – lecie odsłonięcia pomnika ojca. Do jej śmierci spotkałam się z nią w Krakowie, na Harendzie. Dzięki niej poznałam też jej siostrę Janinę Małaczyńską - wspomina Janina Sikorska.

Ta znajomość sprawiła, że do Inowrocławia trafiły bogate zbiory po Janie Kasprowiczu, listy i wiersze pisane jego ręką, bibeloty, rodzinne pamiątki…

Muzeum, choć zbiorów systematycznie przybywało, nadal mieściło się jednak w piwnicach gmachu teatru. W 1983 roku, gdy Inowrocław szykował się do obchodów 800-lecia miasta, Janina Sikorska przygotowując program jubileuszu zaproponowała wyprowadzkę muzeum z teatralnych piwnic.

- Jak to powiedziałam, niektórzy pukali się w głowę. Postanowiłam wtedy, że zrobię wszystko, by przenieść zbiory do nowego obiektu - mówi Sikorska.

Pomógł jej w tym przypadek, a może i takie było przeznaczenie. Kiedy odbierała odznaczenie od ówczesnego ministra kultury i sztuki, ten ściskając jej rękę, powiedział, że jak czegoś będzie potrzebować, to śmiało ma zgłosić się do ministerstwa. Na drugi dzień zadzwoniła i umówiła się na spotkanie z ministrem. Kiedy przyjechała z mężem do Warszawy, Czesław Sikorski udał się Stanisława Szenica, a ona do ministerstwa.

- W gabinecie ministra Zygmunta Najdowskiego był też generalny konserwator zabytków. Od razu rozmowę zaczęłam od sprawy, z którą przyjechałam, że chcę wyprowadzić muzeum z teatru. Okazało się, że minister pochodzi z Inowrocławia. Powiedział, że mam wybrać budynek, jest tylko jeden warunek, że musi on znajdować się przy Solankowej i dał mi kontakt do konserwatora oraz kierownika Franciszka Cemke, a także obiecał, że ministerstwo sfinansuje kupno budynku. Początkowo chciałam kupić gmach naprzeciwko naszej siedziby, gdzie jest wmurowana tablica o Przybyszewskim. Okazało się jednak, że nie ma tam dobrego dojazdu i straż pożarna się sprzeciwiła. Wtedy rzucił nam się w oczy Pałac Mieszczański. Generalny konserwator przekazał mi pieniądze na kupno budynku i wykup 16 mieszkań. Ówczesny prezydent Inowrocławia Marcin Wnuk, okazał wiele przychylności i zrozumienia dla naszego projektu, znalazł mieszkania dla lokatorów. Miasto sfinansowało też podłączenie centralnego ogrzewania. Pieniądze na remont przekazał nam wojewoda Antoni Tokarczuk. Remont dokończyło Starostwo Powiatowe za rządów starosty Tadeusza Majewskiego m.in. pozyskując fundusze unijne, za co jestem bardzo wdzięczna. Do dziś nie wiem, jak to wszystko udało się załatwić. Muzeum w Pałacu Mieszczańskim to coś, co po mnie pozostanie, tak, jak te dwa ciosy na Ruinie, które po latach starań odzyskaliśmy z Kórnika, bo udowodniłam, że hrabia Tytus Działyński wywiózł je nielegalnie - mówi Janina Sikorska.

Oficjalne otwarcie nowego muzeum nastąpiło 30 października 2007 roku. Data ta na dobre zapisała się w historii Inowrocławia i całego regionu, podobnie jak i powrót ciosów do Bazyliki. Walka dyrektor oraz ówczesnego proboszcza księdza Tadeusza Kościelnego o ich odzyskanie trwała trzy lata.

- Napisałam list w tej sprawie do prezydenta RP śp. Lecha Kaczyńskiego, który poparł moją inicjatywę i ówczesny prezes PAN w końcu wydał decyzję o zwrocie ciosów - przypomina dyrektor Sikorska.

Takich wygranych batalii było więcej, jak chociażby kupno Domu Rodziny Kasprowiczów w Szymborzu. Janina Sikorska dyrektorem muzeum jest od 40 lat. Przez cały ten czas robiła wszystko, by pamięć o historii miasta i regionu przetrwała dla potomnych. Jest autorką kilkunastu książek, zorganizowała ponad sto wystaw, napisała setki artykułów publikowanych w czasopismach ogólnopolskich i lokalnej prasie. Przez 10 lat na antenie Radia Inowrocław prowadziła audycje „Qui Pro Quo” promując kulturę i ludzi związanych z Kujawami, wypromowała około 30 poetów i pisarzy. Przez dziesięć lat pisała do Gazety Pomorskiej artykuły z cyklu: „Wędrówki po regionie”.

O jej 50-leciu pracy pamiętało wiele osób, którym bliska jest kultura i dziedzictwo regionu.

- Dostałam wiele upominków, listów gratulacyjnych od instytucji i osób, z którymi współpracuję. Jedną z cenniejszych pamiątek jest piękna, artystycznie wykonana przez panią Hałas patera, jaką z okazji Jubileuszu przekazał mi starosta Tadeusz Majewski. To miłe, że władze pamiętały o moim jubileuszu, choć mnie samej trudno uwierzyć, że minęło już pół wieku, odkąd jako młoda dziewczyna zaczęłam pracę w muzeum - przyznaje Janina Sikorska.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto