Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Milos Sporar chce zostać w Noteci [zdjęcia]

Mateusz Stępień
Słoweniec Milos Sporar chce utrzymać KSK Noteć w pierwszej lidze W Inowrocławiu czuje się bardzo dobrze. Widzi zaangażowanie władz klubu.

Kilkanaście dni temu Milos Sporar po 14 latach wrócił do Pruszkowa. Prowadzona przez niego Noteć przegrała z miejscowym Zniczem Basketem 66:89. Inowrocławianie w tabeli są na jedenastym miejscu. Do końca sezonu zasadniczego zostały trzy kolejki, utrzymanie w lidze bez rozgrywania dodatkowych spotkań w fazie play out zapewni zajęcie dziewiątej lub dziesiątej pozycji. Pruszków był pierwszym polskim miastem, do którego przyjechał Sporar. Podpisał umowę na sezon 2002/2003.

Wszędzie z żoną

Trafił ze słoweńskiej Rogli Aztras, gdzie dokończył rozgrywki po nieudanym trzymiesięcznym pobycie w Cholet Basket. Przez całą zawodniczą karierę towarzyszyła mu żona Natalia. Była z nim też we Francji. Dołączyła w trzecim miesiącu rozgrywek. Nie zdążyła się jednak dobrze zadomowić, a musieli wracać do Słowenii.

- Od początku mi się tam nie układało. Po jednym z treningów doszedłem do porozumienia z władzami klubu i rozwiązaliśmy mój kontrakt - Milos Sporar wspomina okres sprzed kilkunastu lat. - Żona była we Francji dopiero od dwóch tygodni. Wiadomość o powrocie przyjęła ze zrozumieniem. Dostałem od niej duże wsparcie, ale miała jedną prośbę: Milos, możemy teraz jechać wszędzie, do każdego klubu w każdym kraju, ale pamiętaj - wszędzie, ale nie do Polski - dzisiaj tamtą rozmowę obecny trener Noteci przytacza z uśmiechem.

- Do teraz nie wiem dlaczego tak powiedziała. Co prawda docierały do nas sygnały, że w Polsce mogą wystąpić jakieś problemy organizacyjne np. z wypłacalnością klubów, ale były to raczej plotki. Zresztą jak się później okazało nie miało to żadnego przełożenia na rzeczywistość - wyjaśnia Słoweniec. - Powiem więcej, okres spędzony w Pruszkowie oraz potem w Koszalinie i Gdyni był najlepszym w naszym życiu. Od tamtego czasu utrzymujemy mnóstwo znajomości, żona dobrze mówi po polsku, czyta książki w tym języku, przez internet ogląda polskie seriale.

Zdovc krajanem

Sporar pochodzi ze Słoweńskich Konjic, liczącej około 10 tysięcy mieszkańców miejscowości, położonej między Mariborem i Celje. Z tego samego miasteczka jest również Jure Zdovc, także były koszykarz i znany słoweński szkoleniowiec. W Słoweńskich Konjicach Sporar zaczynał grę w koszykówkę. Kiedy miał osiem lat i poszedł na pierwszy trening, w sekcji dziewcząt klubu grała już o cztery lata starsza od niego siostra Mojca.

Futbol nudny

- Regularnie chodziłem na jej mecze. Koszykówka spodobała mi się od razu. Przez cały mecz coś się dzieje, jest akcja za akcją, kosz za kosz. Nie to, co w piłce nożnej, która wydawała mi się trochę nudna. Piłkę trenowałem w sumie może przez dwa tygodnie - wspomina Sporar.

W jednym klubie przeszedł przez wszystkie szczeble juniorskie i jako 17-latek był pierwszym rozgrywającym seniorskiej drużyny w ekstraklasie. Został w niej także po spadku ze słoweńskiej elity.

Ogromna pasja do basketu

- Nie miałem dobrych warunków fizycznych, zawsze byłem niski. Od początku grałem więc jako rozgrywający. A mówiąc szczerze, talentu też miałem mało. Posiadałem za to ogromną pasję do tego sportu i ochotę do ciężkiej pracy - przyznaje.

Nie dostał szansy

Po późniejszych występach w zespole z sąsiedzkiego Mariboru, Sporar podpisał czteroletni kontrakt z Olimpiją Lublana, etatowym klubem Euroligi, najsilniejszych europejskich rozgrywkach.

- Żałuję, że nie dostałem szansy, żeby się tam zaprezentować. Myślę, że miałem umiejętności, żeby grać w Eurolidze. Trenowałem z pierwszym zespołem przez wszystkie okresy przygotowawcze, powtarzano mi, że będę w składzie, ale przed początkiem sezonów byłem wypożyczany do innych klubów - opowiada.
Po kilku takich wypożyczeniach, późniejszej grze w Prusz-kowie oraz w Chorwacji i na Cyprze, w 2005 roku wrócił do Polski. Podpisał kontrakt z AZS-em Koszalin, w którym był czołowym zawodnikiem.

Rekord nie do pobicia

11 lat temu wyczynem w meczu przeciwko Noteci przeszedł do historii polskiej ligi. AZS wygrał 126:96, Sporar miał 21 asyst.

- Dzisiaj trudno będzie pobić ten rekord - wspomina z uśmiechem tamto spotkanie.

W następnym sezonie występował w Kagerze Gdynia, jednak nie w takim wymiarze, w jakim by oczekiwał.

- Trener Adam Prabucki nie dawał mi wielu minut. Pierwszy raz w karierze przypadła mi rola rezerwowego. Nie chciałem się na to godzić. Stwierdziłem, że jeżeli nie jestem w stanie grać już na 100 procent, to na tak wysokim szczeblu nie chcę grać w ogóle. Można powiedzieć, że dzięki tamtemu trenerowi zacząłem myśleć o trenowaniu innych - opowiada Milos.

Trenerskie początki

Po powrocie do Słowenii, jak sam to określa - na pół amatorsko wspomógł w jednym sezonie klub ze Słoweńskich Konjic, w którym zaczynał. Po tym zajął się szkoleniem.

- W koszykówkę gram od dziecka i nie potrafię bez niej długo żyć. Przez wszystkie lata swojej kariery pomiędzy sezonami miałem może po tygodniu przerwy. Kiedy w Polsce kończyłem rozgrywki w kwietniu czy maju, odpoczywałem kilka dni i sam robiłem sobie treningi rzutowe - mówi. - Bo zajęcia drużynowe nie wystarczą, jeśli chce się być lepszym od innych. Trzeba dołożyć coś od siebie. Często powtarzam to swoim koszykarzom. Sam tak robiłem. Na hali potrafiłem spędzić siedem godzin. Wchodziłem na salę na długo przed głównymi zajęciami i trenowałem rzuty. To samo po treningu - precyzuje. - Zupełnie inne są treningi, które prowadzę. Preferuję 1,5 godz. zajęcia, które są intensywne, z krótkimi przerwami. U mnie pierwsze zajęcia w okresie przygotowawczym i ostatnie w sezonie nie różnią się dużo jeśli chodzi o szybkość i tempo - odsłania kulisy.

Po zakończeniu zawodniczej kariery, otworzył akademię koszykarską Miki Sport.

Miki Sport

Zrzesza pochodzących ze Słoweńskich Konjic i okolic chłopców i dziewczynki w wieku od 7 do 13 lat.
Co roku koszykarskich podstaw uczy się w niej około 200 dzieciaków. W tym roku akademia będzie obchodzić dziesiąte urodziny. Obecnie zatrudnia czterech trenerów. Sporar przez kilka lat był koordynatorem systemu gry dla młodzieży w Słoweńskim Zlatorog Lasko.

Przewinął się przez niego m.in. grający dzisiaj w NBA Jusuf Nurkic. Potem został trenerem pierwszego zespołu, z którym wygrał rundę zasadniczą i doszedł do półfinału play off ligi.
Był też opiekunem węgierskiego i przetrzebionego kontuzjami ZTE Zalakeramia. Zrealizował jednak postawiony przez działaczy cel i uchronił klub przed spadkiem.

Lubi wyzwania

Po powrocie do Słowenii prowadził Lastovka Domżale. Przed propozycją z Inowrocławia zajmował się swoją akademią.

- Zadzwonił do mnie Marek Łączyński, koszykarski agent. Przedstawił ofertę z Noteci, opowiedział o szczegółach. Nie wahałem się długo, lubię wyzwania. Obejrzałem kilka meczów drużyny na video, zrobiłem pierwsze notatki, kilka dni później byłem w Inowrocławiu. Od razu zauważyłem, że w tych chłopakach jest duży potencjał. I po dwóch tygodniach treningów utwierdziłem się w tym przekonaniu - ocenia.

W Inowrocławiu czuje się dobrze.

- Każda osoba, która pracuje w klubie, robi wszystko, żeby było w nim jak najlepiej. Prezes Wojciech Kujoth dwoi się i troi, żeby na czas było to, co jest potrzebne zawodnikom i mnie. Mam duże wsparcie w asystencie Jacku Stajszczaku, który wykonuje ogromną pracę w analizie przeciwników. I naprawdę, proszę mi uwierzyć, nie mówię tak dlatego, żeby to ładnie wyglądało. Przedstawiam sytuację taką, jaka jest - opowiada Sporar.

- Zawodnicy dają z siebie wszystko, w każdym meczu walczymy o zwycięstwo. I nawet jeśli pechowo przegraliśmy kilka meczów, nie pozwalam spuszczać głów. Musimy walczyć o jak najlepszy wynik, do końca rundy zasadniczej zostały jeszcze trzy mecze. Liczy się tu i teraz. Najważniejsza jest Noteć i jej końcowy wynik - kończy Sporar.


Widzisz dziurę w jezdni? Zgłoś!

Mozaiki były popularnym sposobem ozdabiania budynków i ich wnętrz w PRL-u. Zdobiły między innymi szkoły, dworce, kina i bary. Niestety nie są wpisane do rejestru ochrony zabytków. W "Dzień Dobry TVN" kustosz Muzeum Narodowego w Krakowie Bożena Kostuch oraz architekt Radosław Gajda opowiedzieli o mozaikach, które możemy oglądać w wielu miastach w Polsce. Gdzie należy ich szukać?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Milos Sporar chce zostać w Noteci [zdjęcia] - Inowrocław Nasze Miasto

Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto