Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stara miłość nie rdzewieje

Ewelina Jagodzińska
Ewelina Jagodzińska
Kochają je jak własne dzieci, troskliwie pielęgnują i rozmawiają z nimi. Posiadacze starych samochodów i motorów to pasjonaci, dla których ich cacko warte jest więcej niż sto tysięcy innych pojazdów.

Łukasz Ćwikła z Gniewkowa od dwóch lat jest szczęśliwym posiadaczem Mercedesa Klasa S W126 z 1987 roku z silnikiem 2,6 benzyna.

- To rzadki egzemplarz, bo tylko 20 tys. sztuk z tym silnikiem wyprodukowano na świecie - chwali się Łukasz.
Czy dużo pali? - pytam. - Ile się wleje, tyle spali - słyszę w odpowiedzi. A jeździ pan nim w ogóle? - dopytuję dalej. - Jeżdżę, nawet często, oczywiście z wyjątkiem zimy, bo szkoda takiego auta.

Dopytuję więc dalej. Dlaczego właśnie mercedes?

- Ta marka ma coś w sobie. Poza tym to S klasa, więc to już samo za siebie mówi. Auto bardzo wygodne, cieszy oko. Chciałbym mieć oczywiście więcej takich starych modeli, ale niestety finanse na to nie pozwalają. W ten model, który mam, sporo włożyłem, bo robiłem kompleksową renowację, mechanikę, blacharkę. Wartość takiego auta zależy od wyposażenia, silnika i jego ogólnego stanu, bo mercedesa nie wycenia się na rocznik, tylko właśnie na stan. Mój wart jest około 25 tys. zł - dodaje Łukasz.

Z rozmów, jakie odbyłam z posiadaczami starych samochodów, wnioskuję, że jest z nimi jak z tatuażami, kiedy człowiek już zacznie, to trudno skończyć na jednym.

- Marzy mi się wiele aut, jeszcze starszy mercedes, ale też rolls-royce, bentley. Zdaje się jednak, że to pozostanie jedynie w sferze marzeń, no chyba, że trafię szóstkę w totolotka. Ale tak poważniej, to rzeczywiście, myślę o jakimś starszym modelu mercedesa - zdradza Łukasz Ćwikła.

Klimy nie ma, ale jest klimat

To jest auto moich marzeń - wyznaje Marek Osiński z Pakości, właściciel czerwonego malucha wersja FL. Trzydzieści lat temu takie wyznanie nie zdziwiłoby żadnego Polaka, ale dziś w XXI wieku, w dobie rozpędzającego się do setki w w zaledwie 2,5 sekundy i mknącego z maksymalną prędkością 420 km/h Bugatii Chiron, brzmi to co najmniej dziwnie.

- Tak, uwielbiam swój samochód. W ogóle lubuję się w starej motoryzacji, głównie polskiej. W garażu mam kilka motocykli: WSK 125, MZ ETZ 251, Rometa Ogara 200 o pojemności 50 cm³, mam też starą Hondę z ‘84 - wylicza Marek.

Skąd ta pasja?
- Kiedyś, jak byłem mały to marzyłem o takich motocyklach. Jak dziadek mnie przewiózł, albo dał mi się przejechać, to była prawdziwa frajda. A teraz, kiedy dziadek zmarł, to tak sentymentalnie powróciłem do tych wuesek, komarków, ogarów, rometów, emzetek. I tak to się zaczęło - opowiada.

Skąd zatem wśród tak wielu motocykli wziął się Fiat 126p?
- W pewnym momencie z żoną zauważyliśmy, że jeszcze coś do garażu wejdzie. Zostały trzy metry i 15 centymetrów, a maluch ma 3,05, więc wybór był oczywisty - śmieje się Marek.

- Po zapoznaniu się z tematem zadecydowałem, że będzie to właśnie ten rocznik, zrobiłem tzw. facelifting u kolegi. W ogóle kiedy kolega dał mi się pierwszy raz przejechać maluchem, to złamałem mu kluczyk, bo okazało się, że był palony z linki, czego nie wiedziałem wtedy, więc kluczyk przekręciłem. Ten mój palony jest normalnie - z kluczyka, więc to mi nie grozi. Mój maluszek ma już trzeci silnik, trzecią skrzynię biegów, no i jeździ. Trzy razy był w Czechach, zaliczył mnóstwo zlotów w Polsce, co widać zresztą po naklejkach, którymi jest oblepiony. To nie są naklejki kupione, tylko takie, które otrzymuje się po wjechaniu na zlot - mówi pan Marek i pełen pasji opowiada dalej. - Nie ma wyjazdu, gdzie nie byłoby chętnych na zakup, propozycji kupna mam mnóstwo, ale gadzina ma u mnie dożywocie, zostaje na zawsze w rodzinie - mówi czule poklepując przy tym serdecznie tylną maskę swojego malucha, bo jak przekonuje, jego auto ma duszę i potrafi strzelić „focha”, kiedy nie poklepie się go od czasu do czasu i nie pochwali. - Naprawdę super samochód, ale nie chcę go przechwalić, bo muszę dojechać do domu, jest fajny. Nie ma klimy, ale jest klimat - zapewnia.

Żona nie kręci nosem na tę pana pasję? - pytam. - Z reguły słyszę tylko komentarz: „Znów śmierdzisz benzyną”. Ale generalnie to żona jeździ ze mną na zloty, zresztą panuje tam bardzo rodzinny klimat, wszyscy razem tworzymy jedną, wielką rodzinę.

Ta rodzina to PRL Team Inowrocław, do którego należy też Mariusz Strzyżewski z Pakości.
- Motoryzacja to moja pasja od małego. Wcześniej bawiłem się zabawkowymi samochodzikami, dziś mam starego malucha i motorynkę, która zimą oczywiście stała w salonie, żeby nic jej się nie stało. W sezonie ją wyprowadzam i jeżdżę. Maluszka mam z roku 1990, zewnętrzny tuning lat 90. Silnik oryginalny - mówi Mariusz Strzyżewski z Pakości.

Trzeba mieć cierpliwość, żeby takim maluszkiem jeździć - stwierdzam.
- Trzeba kochać jeżdżenie takim samochodem. Kiedy wsiadam do malucha, to się nie śpieszę, tylko czerpię przyjemność z jazdy - mówi Mariusz i zapewnia, że choć to Fiat 126 p, to spod świateł potrafi zaskoczyć niejednego kierowcę. - 24 konie, ale wariat. Na drugim biegu potrafi zapiszczeć - zapewnia.

O jakim aucie marzą miłośnicy aut z minionej epoki?
- Ja już mam swoje auto - marzenie. 15 lat temu też lubowałem się tylko w maluszkach, zawsze miałem tylko tę markę - mówi Mariusz. - Mnie marzy się jeszcze Syrena 105, taka po prostu normalna, śmierdząca „Skarpeta”. Jeśli chodzi o auta zagraniczne, to też bardzo ambitnie myślę i może nawet uda mi się w niedalekiej przyszłości nabyć Mercedesa S 500, ale ten W140, też lata 90., czyli lata mojej młodości, teledysków w MTV - Culture Beat, Nana. Stamtąd pamiętam te pojazdy, utkwiły mi w głowie. I chyba na tyle wystarczy, bo potem jest problem - nie wiadomo czym jeździć - mówi Marek.

Całe życie w siodle

Marcin Derkowski z Inowrocławia jeździ swoim wymarzonym Harleyem Davidsonem Road King. Motocykle to jego wielka pasja od zawsze.

- To hobby towarzyszy mi całe życie, od „dzieciaka”. Wtedy były to czasy, kiedy jeździło się jeszcze bez prawa jazdy jakimiś motorynkami, motorowerami, potem, jak już było prawo jazdy, to pojawiły się większe motory. Także całe życie w siodle. Żona wzięła mnie z motocyklem i pewnie z motocyklem odejdę - oznajmia pan Marcin. - Ten motor jeździ za granicę, był i w Austrii, i w Niemczech, za chwilę będzie kolejny wyjazd poza Polskę. Ale po kraju też dużo jeździmy, zwłaszcza na zloty motocyklowe, np. do Wrocławia, ostatnio byliśmy na Helu - mówi.

- Pasjonuję się też starymi samochodami z czasów PRL- u. Mam starego malucha, którym ostatnio z rodziną, z synem i z żoną, byłem w Pradze na wycieczce. Jeździmy z przyczepą. Jest to także typowa turystyka. Z biegiem lat coraz mniej potrzebuję prędkości, wolę cieszyć się i korzystać z obcowania z naturą - zapewnia.

Przyznaje, że na pielęgnowanie swoich cacek poświęca sporo czasu, ale jak zapewnia - Żona jest tolerancyjna. Tej pasji poświęca się jednak nie tylko czas, ale i pieniądze.

- Staram się to wypośrodkować, rodzina jest ważna, ale rzeczywiście w ten motocykl trzeba było zainwestować trochę pieniędzy, ale warto było, bo jak się ma taki motor to jest się szczęśliwym, a szczęście jest bardzo ważne.

Więcej informacji z Inowrocławia i okolic na stronie Nasze Miasto Inowrocław oraz Gazeta Pomorska Inowrocław.

Wybieracie się na grzyby? Oto kilka cennych wskazówek:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto