Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za nauką dookoła świata. Paulina, Anna i Miłosz opowiadają jak studiuje się za granicą [zdjęcia]

Mateusz Stępień
W ramach wymian studenckich co roku na naukę do zagranicznych uczelni wyjeżdża kilkanaście tysięcy Polaków. Z programu Erasmus, który w tym roku obchodzi swoje 30 urodziny oraz innych projektów chętnie korzystają także studenci z naszego regionu.

* Paulina Budzińska, Inowrocław/Poznań

Skończyła dziennikarstwo i komunikację społeczną na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Później, także na UAM, studiowała arabistykę. Od lutego do lipca 2015 roku uczyła się na Uniwersytecie Stambulskim w Turcji.

- Większość wykładów była prowadzona w języku tureckim i to częściej tamtejsi studenci, a nie prowadzący, tłumaczyli nam treści na język angielski. Po arabsku były zajęcia z dialektu syryjskiego i konwersacji arabskich. W Turcji duży nacisk kładzie się na poszczególne działy językowe, są osobne zajęcia np. z języka biznesowego i turystycznego. W polskim programie, poza nauką języka i gramatyką, są jeszcze m.in. historia, kultura czy religia krajów arabskich. Pod tym kątem bardziej odpowiada mi turecki system. Mieszkałam w dzielnicy Fatih, liczącej dwa mln osób, najstarszej i najbardziej konserwatywnej w Stambule. Niewiele osób mówiło tam w języku angielskim i nie dziwiłam się temu. Ale już na pewno nie spodziewałam się tego, że podobnej sytuacji doświadczę w biurze Erasmusa na uniwersytecie. Tam po angielsku mówiła tylko jedna osoba. A zaledwie kilkaset metrów dalej znajduje się Grand Bazar, na którym sprzedawcy potrafią zagadnąć klienta w każdym języku świata, w tym każdy z nich mówi biegle po angielsku. Jak na tamtejsze standardy na uczelnię miałam stosunkowo blisko, bo 15 minut tramwajem. Te były jednak tak zapchane, że udawało mi się wcisnąć dopiero w trzeci lub czwarty z kolei. Na teren uniwersytetu studenci mogli wejść dopiero po okazaniu legitymacji i przeszukaniu toreb. Wydział, na którym miałam zajęcia, był mocno zaangażowany politycznie i przynajmniej raz w tygodniu odbywały się manifestacje studentów. W związku z tym budynek przy każdym z wyjść był często obstawiany przez uzbrojone oddziały policji. Po dwóch miesiącach rozważałam aplikowanie o stypendium prezydenta Turcji dla studentów z innych krajów. Po rocznej nauce języka tureckiego umożliwia ono przystąpienie do ukończenia jednego stopnia studiów na prawach studenta tureckiego, a nie programu Erasmus. Jednak im dłużej przybywałam w Stambule, tym częściej dochodziłam do wniosku, że nie jest to miejsce, w którym mogłabym spędzić kolejne trzy lata i zdobyć tytuł magistra. Stambuł to bardzo specyficzne i pełne kontrastów miasto. W tej chwili mam przerwę - nie pracuję i nie studiuję. Zgodnie z zaleceniami lekarza prowadzę oszczędny tryb życia, żeby moje dziecko rosło zdrowe. W międzyczasie zajmuję się tłumaczeniem arabskiej książki, która jest podstawą mojej pracy licencjackiej.

*Anna Pacia, Janowice/Wrocław

Studiowała inżynierię środowiska na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, od lutego do lipca 2015 roku uczyła się na Universidade do Porto w Portugalii.

- Wszystko zaczęło się dobrze. Wysłałam dokumenty aplikacyjne, po kilku miesiącach dostałam pozytywną odpowiedź z uniwersytetu w Porto. Skakałam z radości, gdy czytałam list z uczelni. Wyznaję maksymę, że niemożliwe nie istnieje. I dobrze, bo dzięki temu samozaparciu i postawieniu na swoim pokonałam ścianę problemów, które się pojawiły. Najgorsze było to, że im bliżej do wyjazdu, tym ta ściana robiła się coraz wyższa - od kwestii formalnych, przez szczegółowe ustalenie programu nauczania, liczne wizyty u dziekana wydziału i przekonywanie go, że wszystko będzie w porządku aż po termin obrony, bo do Portugalii jechałam na ostatni semestr studiów magisterskich. Zajęcia miały charakter ćwiczeniowy, konwersatoryjny i laboratoryjny. Realizowałam cztery przedmioty, jeden był prowadzony w języku angielskim, pozostałe po portugalsku. Przyznaję, czasami był problem ze zrozumieniem skomplikowanych pojęć technicznych, ale wszystko było do opanowania. Poziom kształcenia na uczelniach w Porto i we Wrocławiu jest podobny. Zaskoczeniem były dla mnie godziny zajęć. Niektóre rozpoczynały się dopiero o godz. 21 i trwały do północy. Przez ten czas uniwersytet był otwarty, a kilka budynków uczelni było czynnych przez całą dobę. Przypadło mi to do gustu i gdyby to ode mnie zależało, przeniosłabym takie praktyki na nasz, polski, uczelniany grunt. Gdybym też miała okazję chętnie zostałabym w Porto. Uczelnia na bieżąco aktualizuje programy studiów, przekazuje studentom wiedzę podążając za najnowszymi trendami. Panują tam przyjazne relacje na linii student - wykładowca. Dzięki temu z łatwością można dzielić się swoimi spostrzeżeniami i wątpliwościami i nikt nie boi się zadać pytania. Portugalia jest piękna. To kraj setek magicznych miejsc, w których czas zatrzymał się sto lat temu. Dzisiaj cudownie jest mi wracać wspomnieniami do zachodów słońca na plażach w Algarve czy przejażdżek żółtym, historycznym tramwajem w Lizbonie. Portugalczycy chętnie rozdają uśmiechy, nigdzie się nie spieszą. Pod wpływem tego sama nabrałam dystansu do wydarzeń dziejących się wokół mnie. Intensywny tryb życia zmieniłam na dużo łagodniejszy. Ale fakt, że przez to ich luźne podejście potrafią spóźnić się na spotkanie nawet dwie godziny, traktuję już jako lekką przesadę. Studia skończyłam zaraz po powrocie do Polski. W dwa miesiące dokończyłam projekt magisterski i uzyskałam tytuł magistra inżynierii środowiska. Zdobyte za granicą wiedza i umiejętności sprawiły, że stałam się atrakcyjniejszym kandydatem na rynku pracy. Obecnie, w jednej z firm energetycznych, analizuję procesy technologiczne pracy instalacji i kwestie formalno-prawne pod kątem emisji zanieczyszczeń i wytwarzania ubocznych produktów spalania.

*Miłosz Talaska, Racice

Studiował rolnictwo na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy. Od września 2014 roku do maja 2015 roku uczył się w Tarleton State University w Stephenville w Stanach Zjednoczonych. Później od września 2015 do października 2016, dzięki programowi uczelni Ohio State University, odbył staże w firmach w stanach na Florydzie i w New Hampshire.

- Tarleton State University to średniej wielkości uniwersytet, studiuje tam ok. 13 tys. studentów. Miasto Stephenville znajduje się w centrum stanu Teksas. Warunki studiowania i panująca tam atmosfera sprawiły, że mój pobyt z początkowo planowanego jednego semestru, wydłużył się do dwóch. Zajęcia były prowadzone w formie wykładów, ćwiczeń i laboratoriów. W USA student sam może wybrać przedmioty zgodne z programem nauczania. Dzięki temu mogłem dopasować plan do swoich potrzeb. Brałem udział w zajęciach z rolnictwa, ogrodnictwa, zootechniki, weterynarii, technologii żywności, agrobiznesu i nauk humanistycznych. Wszystkie odbywały się w języku angielskim. Żeby zaliczyć przedmiot trzeba zdobyć odpowiednią ilość punktów, które zbiera się przez cały semestr z egzaminów, prac domowych i projektów. Można też zdobyć je dzięki udziałowi w dodatkowych aktywnościach - konkursach, targach itd. Często były organizowane spotkania studentów z potencjalnymi pracodawcami i firmami, którzy są później fundatorami stypendiów. Uczelnia posiada drużyny sportowe w ośmiu dyscyplinach. Uniwersyteckie zespoły, które osiągają dobre wyniki, są bardzo ważną częścią uczelni w całych Stanach, szczególnie jeśli dotyczy to futbolu amerykańskiego. Zresztą, baza sportowa i infrastruktura jest niezwykle rozbudowana. Na terenie Tarleton State University są trzy hale, stadion, boiska sportowe i siłownie. Przez rok w Teksasie poznałem wiele nowych kultur, narodowości, potraw i języków. To specyficzny stan, bardzo konserwatywny, tamtejsi mieszkańcy nazywają się „texanami”. Szanują swoją historię, tradycje, są dumni z pochodzenia, cenią życie rodzinne. Duża ilość Meksykanów ma wpływ na ten stan, szczególnie w kontekście kulinarnym. Pozytywnie zaskoczyła mnie gościnność Amerykanów i ich chęć pomagania. Z wieloma osobami do dzisiaj mam dobry kontakt. Do minusów zaliczyłbym dużą odległość pomiędzy miastami i czasami pogodę. Po powrocie i skończeniu studiów, obecnie pracuję w rodzinnej firmie.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto