Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Źle postawiona diagnoza mogła skończyć się tragedią. Dziś 5-letni Marcel jest niepełnosprawny, a rodzice obwiniają za to suwalski szpital

Anna Gryza - Aneszko
Anna Gryza - Aneszko
Podaniem worków żywieniowych zajmuje się pani Anna
Podaniem worków żywieniowych zajmuje się pani Anna A. Gryza-Aneszko
Od ponad roku, każdego dnia państwo Leszczyńscy z miejscowości Zusno koło Suwałk walczą o zdrowie i życie swojego 5-letniego syna Marcela. Chłopiec ma za sobą trzy operacje, które przeprowadzono w białostockim DSK. Na jelicie cienkim chłopca była 15-centymetrowa torbiel. Lekarze zdążyli ją usunąć w ostatniej chwili. Zaś suwalski szpital twierdził, że Marcel ma... cukrzycę.

Anna i Szymon Leszczyńscy wzięli ślub 5 lat temu. Mieszkają w miejscowości Zusno, w gminie Filipów. Wychowują 5-letniego Marcela i niespełna 3-letnią Irenę. Pan Szymon jest rolnikiem, gospodarzy wspólnie ze swoim tatą. Razem też mieszkają w jednym domu. Małżeństwo miało plany - chciało się rozbudowywać, dokupować zwierzęta i rozwijać swoje gospodarstwo.

- Musieliśmy zmienić wszystkie życiowe plany. Nasz świat runął w kwietniu ubiegłego roku - mówi z płaczem pani Anna.

Marcel to radosny, uśmiechnięty chłopczyk.

- Lubię układać klocki lego i chodzić na podwórko - mówi.

Chętnie bawi się z młodszą siostrą, układa puzzle, jeździ na rowerku biegowym i oczywiście szaleje z tatą. Jednak beztroska chłopca skończyła się ponad rok temu.

- Marcelek trafiał do suwalskiego szpitala dwa razy z powodu wymiotów żółcią i odwodnienia. Wówczas wpisywano w kartę szpitalną wirus nieznany. Nikt nie zlecił zrobienia jakiś szczegółowych badań. Idąc do szpitala zaufałam lekarzom, że wiedzą co robią - mówi z żalem mama chłopca.

Podobne objawy pojawiły się u chłopca tuż po zeszłorocznych świętach Wielkanocnych.

- Marcelek uskarżał się na ból brzuszka. Pojechaliśmy do pediatry, dostaliśmy leki. Myślałam, że ból spowodowało świąteczne jedzenie - dodaje.

Mama próbowała chłopcu podać wypisany lek. Bezskutecznie. Dziecko od razu wymiotowało. Rodzina pojechał więc do szpitala.

- Synek był bardzo osłabiony. W szpitalu, na oddziale pediatrycznym dostał kroplówkę, po której trochę się poprawiło. Spędziliśmy tam dwa dni - mówi pani Anna i dodaje, że w szpitalu czuła, że bagatelizują ich przypadek.

Marcel wrócił do domu w czwartek wieczorem. W piątek, jak wspominają rodzice, chłopiec się bawił, jadł, cieszył się, że jest w domu, z siostrą, z ukochanymi dziadkami. Radość dziecka trwała krótko. W sobotę w nocy chłopiec obudził się z ogromnym bólem brzucha.

- Marcel krzyczał, że go boli, był zimny. Miał 34 stopnie temperatury. Od razu zadzwoniłem po karetkę. Tam usłyszałem, że mam zły termometr i karetka nie zostanie wysłana, a dziecko mamy sami przywieźć - opowiada pan Szymon, tata chłopca.

Marcel walczy o życie i zdrowie każdego dnia. Rodzice za zaistniałą sytuację obwiniają suwalski szpital. Zapowiadają walkę w sądzie A. Gryza-Aneszko

Dziadek chłopca ocierając łzy dodaje:

- Po zwierzętach wiem, że jak taka niska temperatura, to już jest koniec. Boże jak on krzyczał na tym łóżku, jak się turlał z bólu - urywa.

Państwo Leszczyńscy natychmiast pojechali do Suwałk do szpitala. Tam, po badaniu krwi, usłyszeli, że Marcel ma cukrzycę. Zdecydowano żeby przetransportować chłopca do białostockiego DSK na oddział diabetologiczny.

- Liczyliśmy, że Marcel będzie przetransportowany helikopterem. Albo chociaż zrobią badanie brzucha co tam się dzieje, oni tylko krew pobrali. I im wyszło, że cukrzyca, a dziecko się zwija z bólu, wymiotuje - mówi pani Leokadia, babcia. - Mordował się pół nocy i pół dnia zanim go zawieźli do Białegostoku. On umierał! - dodaje z bólem dziadek.

Mama chłopca czuła, że coś jest nie tak.

- Tłumaczyłam lekarce w Suwałkach, że u nas w rodzinie nikt nie miał cukrzycy. Nikt nie chciał mnie słuchać, mimo, że Marcel obok wymiotował. Wymiociny były już czarne, fusowate. Wezwano do nas karetkę z Białegostoku. Marcel cały czas cierpiał, bolał go brzuszek - płacząc urywa mama 5-latka.

Rodzina trafiła na oddział diabetologiczny w DSK.

- Pani doktor, która nas przyjmowała powiedziała od razu "to chyba nie do mnie". Marcel był badany w kierunku cukrzycy. Okazało się, że jej nie ma. Synek podłączony już był pod tlenem. Bardzo ciężko oddychał. Parametry życiowe z godziny na godzinę były coraz gorsze. Brzuszek Marcela zaczął rosnąć, w pewnym momencie był większy od jego ciała. Bardzo wymiotował - wraca do dramatycznych wydarzeń pani Anna.

Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Marcela zabrano na blok operacyjny. Lekarze zdążyli w ostatniej chwili.

- Żona tylko do mnie zadzwoniła żebym przyjechał pożegnać się z synem. Lekarze dawali nam 10 proc., że Marcelek przeżyje - mówi wzruszony tata.

Marcel w szpitalu po operacji archiwum prywatne

Okazało się, że na jelicie cienkim chłopca była 15-centymetrowa torbiel. Została usunięta. Jelit nie udało się uratować. Chłopiec blisko miesiąc był w śpiączce, później dochodził do siebie w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Dziś żywiony jest pozajelitowo za pomocą specjalnej pompy. Podanie jednego worka żywieniowego trwa 14 godzin. Worki raz w tygodniu dowożone są z Centrum Zdrowia Dziecka.

- Przychodzi do mnie mój malutki wnusio i mówi "Dziadzio ja chcę z tobą spać, ja nie chcę być podłączony". I co mam mu powiedzieć? - ubolewa pan Marian. - Czuję złość i nienawiść do tych lekarzy z Suwałk, kto im dał uprawnienia do wykonywania zawodu. Tyle razy wnuk był w szpitalu i żeby żadnych badań nie zrobić, nie zobaczyć takiego guza! - nie ukrywa swoich emocji dziadek.

Rodzice podają Marcelkowi także inne leki, bo chłopiec przez torbiel ma problemy z nerkami. Co dwa tygodnie jeżdżą do Białegostoku.

- Marcelek jest bardzo dzielny, ale zaczyna zadawać pytania dlaczego on to ma - przyznaje ze smutkiem pani Ania.

Od ponad roku mama chłopca nie przespała ani jednej nocy. Przyznaje, że jest zmęczona, bo w nocy wybudza się nawet kilka razy. Musi kontrolować pompę, doglądać syna.

- Moje życie toczy się wokół Marcelka i jego potrzeb. Nikt nie potrafi nam powiedzieć co będzie dalej, jak będzie wyglądało jego życie. Syn urodził się jako zdrowe dziecko, a dziś jest niepełnosprawny. Chodzimy na rehabilitację, do logopedy, bo jednak miesiąc śpiączki zostawił ślady w rozwoju - dodaje.

Rodzice nie ukrywają, że za to, co przeżył ich syn obwiniają suwalski szpital, który zbagatelizował stan dziecka. Próbowali z placówką porozumieć się polubownie w sprawie zadośćuczynienia i renty, jednak ta nie widzi swojej winy.

- Nasz adwokat kontaktował się ze szpitalem, prosił o wyjaśnienie w tej sprawie. Odpisali, że to nasza wina, bo zaniedbaliśmy dziecko - mówi z żalem pan Szymon.

Rodzina będzie walczyła o swoje prawa w sądzie.

- Chcemy po prostu zapewnić Marcelkowi środki na leczenie i rehabilitację, która pozwoli mu prawidłowo się rozwijać - podkreślają.

W tej sprawie skontaktowaliśmy się z Adamem Szałandą, dyrektorem suwalskiego szpitala. Przekazał jedynie, że sprawy komentować nie będzie, a jej rozstrzygnięciem zajmą się odpowiednie organy.

- Boimy się o przyszłość wnuka. Co go czeka, co będzie jak zabraknie rodziców, czy sobie poradzi. Odebrano mu beztroskie dzieciństwo - mówi ze smutkiem pani Leokadia.

Rodzice planują puścić Marcela do przedszkola. Widzą, że syn potrzebuje kontaktu z rówieśnikami.

- Obawiamy się czy nikt nie pociągnie go za wystający z serduszka kabelek, czy dzieci nie będą wytykać go palcami. Jako mama mam mnóstwo lęku, ale wiem, że Marcel tego potrzebuje. Spróbujemy - dodaje mama.

Dwa tygodnie temu Marcel miał urodziny. Był szczęśliwy, cieszył się z prezentów, tortu, gości. Każdy życzył dziecku przede wszystkim zdrowia. To był beztroski dzień całej rodziny. Do wieczora, kiedy znowu usłyszeli dźwięk pompy...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto