Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bęc! Prawy prosty Osińskiego i rywal poszybował w kosmos! [historia Inowrocławia]

Piotr Strachanowski
2 września 1926 r. na placu przy ul. Szymborskiej święcono kamień węgielny pod budowę Sokolni. W przyszłości będzie ona miejscem wielu wydarzeń sportowych, w tym walk bokserskich…
2 września 1926 r. na placu przy ul. Szymborskiej święcono kamień węgielny pod budowę Sokolni. W przyszłości będzie ona miejscem wielu wydarzeń sportowych, w tym walk bokserskich… Z archiwum autora
Aktor Leonard Pietraszak w młodości marzył o wielkiej karierze bokserskiej. Być może te marzenia by się kiedyś spełniły, gdyby nie pewien bardzo przykry epizod na ringu inowrocławskiej „Sokolni”, gdzie w 1954 r. walczył o mistrzostwo Pomorza.

Co może mieć wspólnego z Inowrocławiem lubiany powszechnie aktor filmowy i teatralny? Ano ma! Leonard Pietraszek w latach młodzieńczych porywów wahał się, czy ćwiczyć boks, czy wybrać bardziej stabilną drogę kariery? Wątpliwości te w radykalny sposób rozwiał inowrocławski fighter niejaki Osiński, który Pietraszakowi zdemolował szczękę pięknym prawym prostym podbródkowym!

I tak - chcąc nie chcąc - zniechęcony do wyczynu niedoszły mistrz boksu wybrał aktorstwo. Pamiętamy go choćby z „Vabanku”, „Vabanku II” czy z seriali „Czarne chmury” i „Czterdziestolatek”. Pietraszak urodził się w Bydgoszczy w 1936 r. i tam też mieszkał do matury w 1954 r. Boks trenował też jego starszy brat Tadeusz (1932-2002), zdecydowanie lepszy od Leonarda, kilkukrotny mistrz juniorów i seniorów Pomorza.

Aktor w wywiadach dla telewizji i tygodników barwnie opowiadał o swojej karierze. W opowieści kilka razy podejmował wątek inowrocławski, wspominając właśnie młode lata i swoje ambicje bokserskie.

Do Inowrocławia!

- Ojciec boks lubił, ale dwóch boksujących synów to było dla niego za dużo - wspominał. - Bratu nie zabraniał, był starszy ode mnie i zdobywał tytuły mistrzowskie Polski juniorów, zatem on miał nade mną wielką przewagę. Ale nie poddawałem się, trenowałem po kryjomu.

Ciosu nie miałem, ale byłem - tak mi się wydawało - niezły technicznie. I działacze klubowi „Związkowca” namówili mnie na udział w mistrzostwach Pomorza, które w 1954 r. odbywały się w Inowrocławiu. Ja się ucieszyłem, ale rodzice ostatecznie stracili cierpliwość i zabrali mi buty, żebym nie mógł wyjść z domu! Z pomocą przyszedł kolega, podrzucił buty, wyskoczyłem z domu i ostatecznie do Inowrocławia pojechałem!

Na ringu Sokolni pierwszą walkę w wadze koguciej wygrałem. W drugiej rundzie walczyłem z Osińskim, zawodnikiem z Inowrocławia. Trener Rinke szalał w narożniku, zagrzewając mnie do walki. Takie tam: nic się nie bój, wygrasz, bo jesteś lepszym technikiem! Potem się dowiedziałem, że trenerzy tak zawsze mówią bokserom przed pierwszym gongiem, dodając im animuszu.

Huknął w szczękę!

- Tylko że ja wziąłem to sobie głęboko do serca. No i ruszyłem po gongu ostro do przodu. Zadałem cios, ręka śmignęła i na swoje nieszczęście odkryłem się, a Osiński tylko na to czekał i wystrzelił do mnie prawym prostym. Trafił mnie prosto w podbródek!

W szatni mówiło się, że taki cios to nokaut do tysiąca, bo trafiony nie stał na nogach nie tylko po dziesięciu sekundach, ale czasem i po dziesięciu minutach… Czy to był zwykły nokaut, czy też orbitowałem dziesięć minut? No, to była zdecydowanie ta druga opcja. Ten Osiński strasznie mnie zdemolował i tak prawdę mówiąc, zniechęcił do czynnego uprawiania boksu. Straciłem serce do boksu!

Po tym ciosie do dzisiaj strzela mi szczęka, a czasem tak się zawiesza, że nie mogę mówić. Przez lata jakoś to ukrywałem, ale taki feler to w zawodzie aktora jednak ułomność niestety dyskwalifikująca.

Kolebka boksu

Wpisujemy zatem epizod (choć on taki mało chwalebny!) z Leonardem Pietraszakiem w roli głównej do historii inowrocławskiego boksu. A o tym, że to historia przebogata kibiców przekonywać nie trzeba.Przypomnę, że jeszcze w 1924 r. mistrzem Polski był Kazimierz Świtek, a po nim piękne kariery rozwijały dziesiątki utalentowanych bokserów, że wspomnę choćby ze starszych pokoleń braci Bernarda i Józefa Mrozowskich, syna Bernarda - Jerzego, Jana Walczaka czy Zenona Wojtylaka. Każdy zdobywał tytuły, medale…

I choć słowem trzeba też wspomnieć porucznika Wiktora Junosza-Dąbrowskiego, który w 1921 r. założył tu pierwszy Kujawski Klub Pięściarski.

Ach, ten Junosza-Dąbrowski! Absolwent Sorbony, niezwykła, legendarnie wybitna postać, niewątpliwie godna filmu fabularnego. Kto ciekaw więcej o nim informacji, niech choćby zajrzy do internetu!


Tylko oszczędności pomnożą dobrobyt w starości. Wiwat! [historia Inowrocławia]

Info z Polski - przegląd najciekawszych informacji z kraju 18.01.2018

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto