Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia prawdziwa Jakuba Krzewiny. Tak spełnia się sportowe marzenia! [zdjęcia]

Mateusz Stępień
Miał 11 lat, kiedy postanowił, że wystąpi na igrzyskach. „Dziecięce marzenie”, mógł ktoś pomyśleć. Niekoniecznie. W Rio wystartował w finale biegu sztafet 4x400 m. Tej samej, której porażkę przeżył 16 lat wcześniej, gdy olimpiadę w Sydney oglądał w telewizji.

W finale olimpijskim w 2000 roku biegnącemu na drugiej zmianie Robertowi Maćkowiakowi przydarzył się upadek.

- Jak to oglądałem to prawie się popłakałem– mówi dzisiaj Jakub Krzewina, kruszwiczanin, w sztafecie reprezentacji Polski od 2010 roku. Dobę przed olimpijskim finałem swojej sztafety w Rio de Janeiro opisał tę historię na Facebooku „(…) Wtedy, jako 11-letni wariacik jarałem się startami naszych zawodników, a najbardziej utkwiła mi w pamięci wywrotka naszej sztafety 4x400m. To wtedy powiedziałem sobie, że kiedyś wystartuję na Igrzyskach Olimpijskich. Nie wiedziałem w jakiej konkurencji, nie wiedziałem, na których Igrzyskach, ale miałem CEL! Teraz po 10 latach treningów, 10 latach wyrzeczeń jestem tu gdzie chciałem być (…)”. Treść postu podchwyciły media. Nie minęła godzina jak temat pojawił się w internetowych serwisach sportowych. Po finałowym biegu w Rio, w którym Polacy zajęli siódme miejsce, Jakuba spytał o to także Aleksander Dzięciołowski, reporter TVP.

- Później dostałem mnóstwo wiadomości od młodych sportowców, kilkunastolatków, którzy pisali, że też już mają swój cel i że będą walczyć o swoje sportowe marzenia. To miłe, jeśli ta historia oraz nasz bieg w finale, tak pozytywnie na kogoś wpłynęły. Nie spodziewałem się takiego odzewu.

Krzewina w ogóle miał nie uprawiać sportu. Taką dostał diagnozę. Dowiedział się o tym, gdy był w szóstej klasie szkoły podstawowej. Od trzech lat trenował piłkę nożną w młodzieżowych drużynach Gopła Kruszwica. Sport, zwłaszcza futbol, był jego pasją. Od deski do deski czytał każdą sportową gazetę, zbierał plakaty i piłkarskie karty, tymi ostatnimi wymieniał się z kolegami. Czas spędzał na treningach, po nich – na placu pomiędzy blokami, też ganiał za piłką. Od początku zmagał się jednak z częstymi urazami. Po którymś z kolei usłyszał od lekarza, żeby o sporcie nie myślał na poważanie i raczej zaczął się oszczędzać, a już najbardziej nogi. Zawodowcem i tak nie zostanie.

- Duży cios i szok jednocześnie - wyznaje szczerze po latach. - To było dwa lata po tym, jak w mojej głowie pojawił się cel o występie na igrzyskach. Tamta sytuacja była dla mnie nierealna. No bo jak to, bez sportu? Dalej więc grałem z chłopakami.

Duży zwrot w jego karierze miał miejsce, kiedy był w ostatniej klasie gimnazjum. Najlepsi sportowcy – uczniowie szkoły jechali na powiatowe zawody lekkoatletyczne. Skład wybierał m.in. Paweł Borczak, jeden z nauczycieli wychowania fizycznego.

– Ile ja się za nim nachodziłem i nagadałem, żeby też mnie zabrał – wspomina. I pojechał, z marszu, szczególnie się nie przygotowując. Wygrał bieg na 300 metrów, miesiąc później był drugi w zawodach wojewódzkich. Andrzej Luzak, trener LIUKS Kruszwica, zaczął namawiać Jakuba na treningi lekkoatletyczne.
– Nie bardzo mi się to uśmiechało. Poszedłem dla świętego spokoju.

Czytaj także: Michał Pomieciński odpadł w ćwierćfinale mistrzostw Europy [zdjęcia]

Zaczął od treningu w tygodniu. Ostatni rok w Kruszwicy kończył z sześcioma, wolne miał tylko niedziele. Krzewina zaczął odnosić pierwsze sukcesy. Dwa lata po tym, jak przyszedł na pierwsze zajęcia, z sztafetą reprezentacji Polski 4 x 400 metrów, zdobył złoty medal podczas Młodzieżowych Mistrzostwach Europy. Niedługo potem przeprowadził się do Krakowa. Tam trenował i studiował na Akademii Wychowania Fizycznego. Rok później był już w seniorskiej sztafecie. Od tamtego czasu zdobył w niej srebrne medale Młodzieżowych Mistrzostwach Europy i halowych Mistrzostwach Europy oraz srebrny i brązowy krążek w Mistrzostwach Europy.

Krzewina ma dwie wielkie pasje – kibicowską i historyczną. Jest fanem Lecha Poznań. Już w gimnazjum, naukę i treningi piłkarskie, a później lekkoatletyczne, łączył z wyjazdami na mecze „Kolejorza”. Był też jednym z głównych inicjatorów założenia klubu kibica kruszwickiego Gopła.
– Zdarzało się tak, że w sobotę miałem trening, później wyjazd na mecz Gopła, w niedzielę – do Poznania albo na wyjazd Lecha. Na stadionie dopinguję drużynę z tzw. kotła, tam są najbardziej zaangażowani i oddani kibice – opowiada.

Historią zainteresował się w szkole podstawowej. Fascynuje go cała historia Polski, z okresów – II wojna światowa. Ogląda dokumenty historyczne, czyta książki o tej tematyce, kilka dni temu zaczął obszerną pozycję o Józefie Piłsudskim.

– Historia wciągnęła mnie od razu. Pierwsza lekcja tak mnie zaciekawiła, że później o historyczne wydarzenia wypytywałem dziadka. Dużo mi opowiadał, często spędzaliśmy czas – mówi Jakub. Jego przywiązanie do patriotycznych wartości można dostrzec na jego ciele. Na prawej łydce, piersi i przedramieniu ma tatuaże nawiązujące do ważnych momentów z historii Polski i patriotyczne hasła: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, „Chwała Wielkiej Polsce”, „Polska Walcząca”.

We Wrocławiu, gdzie obecnie mieszka i trenuje pod okiem trenera reprezentacji Józefa Lisowskiego, na meczach piłkarskiego Śląska Wrocław był do tej pory trzy razy.
– Za każdym wśród kibiców gości. Dwa razy, jak grał Lech, raz - Cracovia, która z „Kolejorzem” ma kibicowską zgodę – wyjaśnia. W stolicy Dolnego Śląska od trzech lat ma sportowy etat w jednostce wojskowej, jego zadaniem jest zdobywanie czołowych miejsc podczas zawodów rangi krajowej i międzynarodowej. W roku spędza średnio ok. 270 dni na obozach i wyjazdach.

- Mam nowy cel - finał igrzysk olimpijskich w 2020 roku w Tokio. Po drodze - jak najlepsze miejsca w mistrzostwach Świata i Europy. Warto poświęcić się dla sportu, walczyć o jak najlepsze wyniki dla kraju. Nie raz się o tym przekonałem, po prostu to czułem. Najbardziej ostatnio, na igrzyskach w Rio. Nie byłem zadowolony z siódmego miejsca i czasu, ale spełniłem marzenie sprzed lat. Ciężka praca przynosi efekty – mówi na koniec Krzewina.

Czytaj także: Przymilaki Mileny Cichorz z Gniewkowa to maskotki z duszą!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto