Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jacek Miler startuje w motocyklowych wyścigach. Ściga się z najlepszymi!

Ewelina Jagodzińska
Przedsiębiorca z Inowrocławia startuje w motocyklowych wyścigach. O jego pasji i sukcesach nie wiedzą nawet znajomi.

Jacek Miler, zawodnik Automobilklubu Inowrocławskiego startuje w dwóch formułach: Cross Country i Enduro.

- W Cross Country mamy do pokonania pętlę długości ok. 10-15 km. Jeździ się po trudnym terenie około 30 minut, a wygrywa ten zawodnik, który przejedzie w najkrótszym czasie największą ilość pętli. Natomiast w zawodach Enduro pętla ma 30-40 km, takich pętli robi się zazwyczaj pięć. Pętle mają dwa około dziesięciokilometrowe odcinki specjalne, na których odbywa się pomiar, reszta to tzw. dojazdówka. Pętlę należy pokonać w wyznaczonym przedziale czasu, inaczej dostanie się punkty karne, a do klasyfikacji liczy się czas przejechania tych odcinków specjalnych - tłumaczy Jacek Miler i przyznaje, że on sam lepiej czuje się w zawodach Cross Country. - Te zawody są bardziej wytrzymałościowe. Generalnie po pół godzinie intensywnej jazdy motorem crossowym człowiek czuje się, jakby spędził cały dzień na siłowni.

Miler startuje w klasie masters, czyli powyżej 40 lat, w zawodach różnej rangi: w Pucharze Polski i w Ogólnopolskich Mistrzostwach Pomorza.

- Niestety zawody często pokrywają się i muszę wybierać, gdzie w dany weekend pojechać, przez to uciekają mi punkty w ogólnej klasyfikacji. Sezon trwa od marca do października. W minioną niedzielę zakończył się Puchar Polski w Cross Country, za tydzień zakończy się w formule Enduro, ale ja chyba wybiorę Mistrzostwa Pomorza, bo niestety terminy nakładają się - mówi inowrocławianin.

W ostatecznej klasyfikacji Pucharu Polski w Cross Country w klasie masters Jacek Miler zajął wysokie szóste miejsce. Z wyniku bardzo ucieszyła się żona pana Jacka, on sam w ogóle.

- Nie jestem zadowolony, bo mogłem być piąty, ostatnia runda niestety trochę mi nie poszła. Co prawda przez ostatnie dwa lata startowałem w zawodach dość sporadycznie i amatorsko i jakoś te starty udawały się - mówi skromnie zawodnik. Bardzo dobrze, powiedzielibyśmy raczej, bo w 2015 roku Jacek Miler zajął pierwsze miejsce w Mistrzostwach Pomorza w Enduro.

W tym roku wystartował z licencją i rywalizował z zawodowcami, byłymi mistrzami Polski, którzy jeżdżą od dziecka, a że skończyli 40 lat to przeszli do klasy masters. Zawodnicy ci trenują codziennie, mają swoich dietetyków, fizjoterapeutów, nasz reprezentant zaś nie przygotowuje się do zawodów w ogóle - Nie mam czasu trenować, trzeba zająć się firmami - mówi. Znając te szczegóły tym bardziej należy pogratulować Jackowi Milerowi szóstego miejsca w Pucharze Polski.

Asfalt to nuda

Na co dzień Jacek prowadzi w Inowrocławiu sklepy mięsne „Top Smak”.
- Otworzyliśmy te sklepy w zasadzie po zmianie ustroju i tak do dziś udaje nam się działać na rynku - mówi.

Choć miłością do motocykli pała od małego, to w zawodach startuje zaledwie od 5 lat.
- Już jako młody chłopak miałem motorynkę, potem przesiadłem się na rometa, ale w wieku 18 lat wszystko się skończyło, trzeba było zająć się rodziną i pracą. Zabrakło czasu na realizację pasji. Kilka lat temu zaczęło robić się trochę luźniej, więc kupiłem sobie najpierw szosowy motocykl, a 5 lat temu zainwestowałem w pierwszy motocykl crossowy i wtedy ten szosowy przestał mi sprawiać jakąkolwiek frajdę. Jazda po asfalcie wydała się już wtedy wyjątkowo nudna, więc sprzedałem motor i kupiłem lepszy, crossowy, a 2 lata temu zakupiłem już taki typowy motocykl do zawodów. Jeżdżę na motorze Enduro - podkreśla Miler i wiadomo, dba o motocykl osobiście.

- Po każdym starcie trzeba zrobić serwis, przejrzeć, poskręcać, wymienić połamane rzeczy, powymieniać oleje. Wszelkich napraw dokonuję sam. Motocykl trzeba też umyć, a czasem po wyjątkowo błotnistych zawodach zajmuje to nawet i dwa dni. Motocykl podczas zawodów potrafi zakopać się po samo siedzenie i wyciągnięcie go w pojedynkę jest prawie niemożliwe - mówi.

Czy to drogi sport? - pytamy.
- Generalnie, w porównaniu z innymi motosportami to nie są wielkie pieniądze, wiadomo wyścigi samochodowe pochłaniają na pewno dużo większe sumy. Tutaj najbardziej kosztowny jest zakup samego motocykla, to koszt około 30-40 tysięcy złotych i powinien on wytrzymać dwa sezony bez żadnych większych napraw. Kosztowne są też wyjazdy, bo zawody rozgrywane są przeważnie na obrzeżach Polski, trwają dwa dni, więc trzeba zapewnić sobie nocleg, a czasem i dwa, bo jeśli pojechało się na zawody samemu to brakuje często siły, żeby wrócić od razu po drugim dniu zawodów do domu, trzeba odpocząć - opowiada.

Dowodem na to, jak ogromnym wysiłkiem jest ściganie się po tak różnym, bo i po szutrowym, i piaszczystym, i kamienistym terenie, do tego pagórkowatym i pełnym najróżniejszych przeszkód, niech będzie fakt, że podczas jednego startu zawodnicy tracą około 5 kg wagi.

Złamane żebra, pęknięta stopa

Najwierniejszymi kibicami motocyklisty są jego żona i 22-letnia córka Weronika.
- Żona bardzo mnie wspiera i bardzo mi pomaga, bo i przygotowuje mi ubranie na wyścig, pakuje mnie, wszystko zawsze wypierze, sprawdzi co trzeba wymienić, bo jest na przykład podarte -chwali się nasz rozmówca.

Na strój Jacka Milera składają się ”zbroja” na klatkę piersiową, na ramiona, na łokcie, do tego ortezy, czyli stabilizatory na kolana, „co by nogi nie wyrwało przy uderzeniu w drzewo” - jak mówi Jacek, odpowiednie buty „co by stopy nie pociągnęło” i oczywiście kask. Sądząc po powyższym, to sport wyjątkowo niebezpieczny. - Urazowy powiedziałbym - przekonuje Jacek Miler. Zapytany o groźne sytuacje, jakich doświadczył wylicza.

- Złamanie z przemieszczeniem dwóch kości ręki, złamany mostek, złamane żebra, wyrwana stopa i pęknięta stopa. Ta stopa pękła mi na zawodach, ale że za tydzień były kolejne, to nawet nie poszedłem do lekarza, bo pewnie wsadziliby mi tę nogę w gips i nie mógłbym wystartować. A więc lekarza odpuściłem, stopa jakoś sobie sama poradziła, a ja na zawodach zająłem pierwsze miejsce - opowiada.

Chyba ma pan dużą odporność na ból? - dopytujemy. - Żona też tak twierdzi, ale to nieprawda, ja bardzo boję się bólu - zapewnia.

Na pytanie, jak długo zamierza startować, odpowiada bez wahania, że tak długo, jak się da.
- Chciałbym do dziewięćdziesiątki, a nawet setki, ale zobaczymy na ile pozwoli organizm - dodaje z uśmiechem.

O czym marzy Jacek Miler? - Generalnie nie mam marzeń, a jedynie cele, które staram się realizować i przyznam, że przeważnie udaje się osiągnąć to co sobie zaplanowałem - mówi. - Najbliższy plan jest taki, żeby być czwartym w Polsce. Byłoby super.

Czytaj także: Leroy Merlin w Inowrocławiu już otwarty!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto