Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jej sezon piłkarski trwa przez cały rok

Mateusz Stępień
Pamiątkowe zdjęcie Agnieszki ze słynnym hiszpańskim piłkarzem Andresem Iniestą
Pamiątkowe zdjęcie Agnieszki ze słynnym hiszpańskim piłkarzem Andresem Iniestą Nadesłane
Wiosną i jesienią gra na murawie, zimą w hali, a latem na plaży. W maju przyszłego roku powalczy w barwach UAM Poznań w Lidze Mistrzyń.

Z Agnieszką Rezler, kruszwiczanką, piłkarką niemieckiego FC Silesia Görlitz, spotykam się przy jednym ze stolików małego ogródka wiedeńskiego mieszczącego się na rynku, właśnie w Kruszwicy.

Flaga na ścianie

Przywiązanie do rodzinnej miejscowości podkreśla często. Jedną ze ścian w jej mieszkaniu w Niemczech zdobiła biało-zielona flaga z umieszczoną na niej gruszą - herbem miasta. Przed rozmową zamawiam coca-colę, Agnieszka - wodę mineralną. Oprócz tego, na co dzień pije jeszcze soki naturalne i herbatę, alkoholi nie lubi i ich nie rusza. Prowadzi się zdrowo, choć sama przyznaje, że szczegóły skutecznej diety, której teraz trzyma się kurczowo, poznała dopiero niedawno.

Dokładniej, w trakcie najdłuższej przerwy w karierze. W październiku zeszłego roku, podczas jednego z meczów, zerwała więzadła krzyżowe w prawym kolanie. Kilka dni temu wróciła do gry. Przed nią dużo wyzwań - sezon w lidze niemieckiej i udział w Lidze Mistrzyń w beach soccerze.

Fakt, że jeśli Agnieszka jest w pełni zdrowa i gra przez okrągły rok, to jedno. Dwa - żyje piłką też po skończonym treningu, meczu i opuszczeniu siedziby klubu.

W wolnym czasie, owszem, jeździ rowerem, chodzi na zakupy, koncerty, do kina, słucha muzyki, ale najczęściej wybiera się na mecze innych drużyn. Jeśli czyta, to książki fachowe - o tematyce piłki nożnej. Obecnie wybiera te związane ze szkoleniem młodzieży. Jeśli dokładniej przyjrzeć się tej atrakcyjnej 26-latce, można zauważyć też, w jakim klubie ulokowała swoje sympatie. Na prawej ręce nosi bransoletkę z metalowym wisiorkiem z herbem FC Barcelona, na lewej - zegarek, z paskiem w barwach tego klubu. Jest też członkiem oficjalnego fanklubu w Polsce tej katalońskiej drużyny. Regularnie bywa na zlotach kibiców, kilka meczów swoich ulubieńców obejrzała z trybun Camp Nou.

Kuba kuzynem

Kilkaset metrów od kruszwickiego rynku, na boisku Gopła Kruszwica, Agnieszka zaraża się miłością do piłki nożnej. Ma wtedy osiem lat, w klubie gra już jej najbliższy kuzyn Jakub Krzewina. To znany sportowiec, olimpijczyk, obecnie przebywa w Brazylii. Na IO w Rio będzie reprezentował nasz kraj w sztafecie 4x400 m. Już jest utytułowany. Na koncie ma srebrny i brązowy medal Mistrzostw Europy, srebrny krążek w Halowych Mistrzostwach Europy, wcześniej - podczas Młodzieżowych Mistrzostw Europy zdobył złoty i srebrny medal.
To z Krzewiną, swoim rówieśnikiem, Agnieszka spędza w dzieciństwie najwięcej czasu.

- Zawsze trzymaliśmy się razem, można powiedzieć, że od piaskownicy. Niektórzy myśleli, że Kuba to mój brat, bo jesteśmy nawet do siebie podobni. Razem graliśmy w piłkę, chodziliśmy na mecze, razem też zdarzyło się, że coś zbroiliśmy - mówi z uśmiechem Agnieszka. - Do dzisiaj mamy ze sobą dobry kontakt. Prawie codziennie wysyłamy do siebie wiadomości, dzwonimy, a jak jest czas to odwiedzamy się nawzajem. I oczywiście sobie kibicujemy.

Gra z chłopcami

W Kruszwicy nie ma kobiecej drużyny piłkarskiej. Agnieszka przychodzi więc regularnie na treningi chłopców i gra z o rok od siebie młodszymi. I tak dwa lata. W wieku 15 lat przenosi się do Bydgoszczy. Będzie uczęszczać do liceum o profilu dziennikarsko-fotograficznym w Zespole Szkół Chemicznych.

Po szkole jeździ na treningi, w weekendy gra mecze, występuje w KKP Bydgoszcz. Pierwszy raz przyjedzie do domu, do Kruszwi-cy, dopiero po dwóch miesiącach. Otrzymuje szybką lekcję dorastania i samodzielności. Aklimatyzuje się w nowym środowisku, radzi sobie. Zanim jednak to wszystko nastąpi, o wyjeździe do Bydgoszczy musi przekonać… mamę, co wcale nie jest łatwe.

- Łagodnie rzecz ujmując, mama nie była zachwycona moim pomysłem - wspomina Agnieszka. - Wiedziała jednak i widziała, że piłka to całe moje życie. Po przyjściu ze szkoły grałam non stop. Jak nie na treningach, to pod blokiem. A gdy już było tak ciemno, że trudno było dojrzeć piłkę, oglądałam mecze, oczywiście z Kubą. Na mój wyjazd, pobyt w szkolnym internacie i grę w Bydgoszczy, nie zgodziła się od razu. Udało się ją przekonać po wielu namowach. Za tę zgodę jej dziękuję. Od tamtego czasu gram, więc robię to, co lubię najbardziej. A to przecież tak ważne, żeby spełniać się w życiu. Później mama bardzo mi pomagała, do dziś jest moim jednym z najlepszych kibiców. Takim była też śp. babcia Kornelia. To właśnie jej dedykuję swój każdy, nawet najmniejszy sukces.

W Bydgoszczy gra przez siedem lat. W tym czasie kończy liceum, zdaje maturę, zaczyna studia na Wyższej Szkole Gospodarki. Kierunek jest oczywiście związany ze sportem: wychowanie fizyczne, specjalność - zarządzanie w sporcie. Wszystko łączy z pracą zawodową w firmie Kolporter. - W Bydgoszczy, w drugiej, a później po awansie, także w pierwszej lidze, nie dostawałyśmy pieniędzy za grę. Te, choć i tak nie duże i nie wszędzie, zaczynają się dopiero w ekstralidze. Ja w piłkę gram z pasji, nie dla pieniędzy. A że w Bydgoszczy musiałam się utrzymać, to pracowałam.

Na ostatnim roku studiów licencjackich, na bydgoską uczelnię, dojeżdża już z Poznania. Przyjmuje ofertę gry ze stolicy Wielkopolski.

- Tak naprawdę, to w tamtym czasie zrobiłam dwa transfery - śmieje się dzisiaj. - Z klubu w Bydgoszczy do Poznania i z „Kolportera”, z jednego do drugiego oddziału. Okazało się, że moi przełożeni są wielkimi piłkarskimi kibicami, sprawnie załatwili przeniesienie i wszystkie formalności. Ostatni rok w Bydgoszczy był dla mnie trudny. Przez zawirowania w klubie na moment straciłam ochotę do gry. A przecież nigdy wcześniej tak nie miałam. Czułam, że muszę wykonać jakiś ruch, potrzebowałam tej zmiany też dla siebie.

Agnieszka gra w Koziołku Poznań, później w Polonii Poznań. W kobiecych rozgrywkach przerwa pomiędzy rundą jesienną i wiosenną trwa prawie pół roku. Kiedy więc w zimie pojawia się szansa gry w hali, nie zastanawia się długo. W lidze futsalu reprezentuje barwy akademickiej drużyny poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

Ekipa zdobywa trzy brązowe medale: w Akademickich Mistrzostwach Polski oraz mistrzostwach kraju w futsalu i beach soccerze. Latem wraz z zespołem UAM gra na plaży w rozgrywkach beach soccera.
Myśli o przyszłości

Na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM podejmuje też studia II stopnia, magisterskie - pedagogika, specjalność: wychowanie przedszkolne i nauczanie wczesnoszkolne.

- Gra w piłkę to ciekawa przygoda, ale trzeba myśleć o tym, co będzie dalej, już po karierze. Te studia pomogą mi później w pracy. Chciałabym połączyć wiedzę z ukończonej uczelni w Bydgoszczy z tą z Poznania, dołączyć do tego doświadczenie w praktyce z gry i w przyszłości pracować z dziećmi, szkolić młode piłkarki lub też zająć się stroną organizacyjną i zarządzać klubem - mówi.

Latem zeszłego roku Agnieszka podpisuje umowę z FC Silesią Görlitz. Drużyna występuje na czwartym poziomie rozgrywkowym w Niemczech. Poziom gry jednak jest taki, jak w naszej pierwszej lidze. W drugim meczu sezonu Agnieszka, lewy pomocnik Silesii, z opinią o dobrym zaawansowaniu technicznym, tym razem sunie lewą stroną na bramkę rywalek. Nagle upada na boisko, nie podnosi się z niego o własnych siłach. Diagnoza nie jest dobra. Od lekarzy słyszy, że ma zerwane więzadło krzyżowe w prawym kolanie i czeka ją kilka miesięcy przerwy w grze. Wtedy też wykonuje telefon do mamy. - Jak to usłyszała, powiedziała, żebym wracała do Kruszwicy i kończyła z piłką. Znów się zaparłam, sama zresztą mówi, że mam twardy charakter. Wiedziałam, że wrócę do gry.

To, żeby operacja odbyła się szybko, załatwia klub z UAM, rehabilitację finansuje klub z Niemiec.

- To była bardzo duża pomoc, zarówno ze strony UAM, jak i Silesii. Jestem za to wdzięczna i dziękuję. Bez ich zaangażowania, na operację i rehabilitację czekałabym miesiącami. A tak, wszystko odbyło się maksymalnie szybko, zaraz po odniesieniu kontuzji. Rehabilitacja to też trudny czas. Trwa kilka miesięcy, codziennie po kilka godzin ćwiczeń, męczące jest to stopniowe dochodzenie do pełnej sprawności. W tamtym czasie otrzymałam dużo wsparcia. Dopingowali mnie wszyscy: rodzina, znajomi, koleżanki. A szczególnie trener z Poznania Wojciech Weiss i fizjoterapeuta Kajetan Konecki.

Jest przy drużynie

Od kilku miesięcy Agnieszka nie może grać, ale chce być przy drużynie. W Mistrzostwach Polski w futsalu i beach soccerze oraz Akademickich Mistrzostwach Polski, jest więc kierownikiem drużyny. Zespół poznańskiego uniwersytetu zgarnia w tych imprezach pełną pulę - trzy złote medale. W piłce plażowej awansował tym samym do elitarnej Ligi Mistrzyń, finałowy turniej odbędzie się w maju przyszłego roku we Włoszech.

- Tam już na pewno zagram - mówi stanowczo Agnieszka. Grę po kontuzji już wznowiła. W pierwszym oficjalnym meczu zagrała kwadrans, Silesia zwyciężyła 10:1. - Było dobrze, potrzebuję jednak trochę czasu, żeby dojść do pełni sił i pewności w grze - mówi. Dużo przed nią w tym sezonie. Przeprowadzka do Wrocławia, skąd będzie dojeżdżać do Görlitz, później sezon w lidze niemieckiej, w maju - Liga Mistrzyń na plaży. To jej życie, aktywne, cały czas coś się dzieje, nie ma czasu na nudę. Lubi to najbardziej. Dla niej piłkarski sezon trwa przez cały rok, nie ma w nim przerw.

Czytaj także: Noteć po pierwszym sparingu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto