Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podwójne życie kuracjusza. Czas wypełniają zabiegi, ale także tańce i romanse

Renata Napierkowska
Dzień kuracjusze spędzają na zabiegach i  spacerują  po parku w okolicach solankowych  tężni.  Wieczorem życiem tętnią lokale, gdzie odbywają się fajfy,  wieczorki i dancingi. ..
Dzień kuracjusze spędzają na zabiegach i spacerują po parku w okolicach solankowych tężni. Wieczorem życiem tętnią lokale, gdzie odbywają się fajfy, wieczorki i dancingi. .. Renata Napierkowska
- Życie w sanatoriach rządzi się swoimi prawami -mawiają kuracjusze. Niekiedy jednak jest ono tak intensywne, że pobyt na kuracji kończy się przed upływem turnusu.

Pacjentów sanatoriów można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to osoby, które rzeczywiście przyjechały tu, by podreperować swoje zdrowie, drudzy szukają mocnych wrażeń i luzu, na który na co dzień, nie mogą sobie pozwolić.

Kilka lat temu głośna była w Inowrocławiu i lokalnych mediach sprawa kuracjuszek, które pobiły się, gdyż obie upodobały sobie tego samego pana i zabiegały o jego względy. Sanatoryjne amory zakończyły się interwencją policji, a obydwie warszawianki zostały relegowane z sanatorium i oprócz opłaty za niewykorzystany pobyt i zabiegi, musiały jeszcze pokryć koszty zdemolowanego pokoju. W trakcie walki o wybranka nie tylko bowiem wyrywały sobie włosy z głowy i doskakiwały do oczu, ale uszkodziły telewizor i sprzęt znajdujący się w pokoju.

- Już pierwszego dnia turnusu widać, jakie kto ma zamiary i w jakim celu tu przyjechał. Na stołówce ludzie zamieniają się miejscami, by siedzieć koło osoby, która się spodobała, a po dwóch dniach pary przychodzą na śniadanie czy obiad trzymając się za rączki i patrząc czule w oczy. Tu uczucia rodzą się od pierwszego wejrzenia - śmieje się kelnerka jednego z sanatoriów.

Od lat na turnusach utrzymuje się tendencja, że większość stanowią panie. Na wieczorkach zapoznawczych, które organizowane są w solankowych lokalach , panowie mogą więc wybierać i przebierać, a panie rywalizują między sobą o upatrzoną zdobycz.

Terapia na parkiecie

Sami kuracjusze wieczorki zapoznawcze, określają mianem rozpoznawczych. Parkietoterapia kwitnie w inowrocławskich Solankach przez cały tydzień. Rano kuracjusz idzie z kartą zabiegów na kąpiel perełkową, potem korzysta z zabiegu hydromasażu, ultradźwięków i bierze okłady z borowiny,
a potem ma czas wolny. Po południu od od piętnastej do siedemnastej, czas wypełniają fajfy, a od dziewiętnastej do dwudziestej drugiej wieczorki zapoznawcze i potańcówki.

- Większość przychodzi po to, by kogoś poznać. Niektórzy ściągają obrączki, by pokazać, że są wolni, do wzięcia. Intencje widać na pierwszy rzut oka. Kuracjuszki i kuracjusze to także łup dla miejscowych żigolaków i pań szukających towarzystwa. Największe wzięcie mają pacjenci sanatoriów z zasobnym portfelem. W głowę zachodzę, skąd miejscowi wiedzą, kto jest przy kasie i potrafią wyłowić takiego z tłumu. Jest też jeden pan, osoba znana w mieście, który często przychodzi z rodziną na obiady, a wieczorami szaleje na parkiecie w towarzystwie kuracjuszek . Cóż, takie ma hobby - komentuje jeden z barmanów chcący zachować anonimowość, bo jak mówi, w tej profesji dyskrecja to podstawa. Jeszcze większą wiedzę na temat podwójnego życia kuracjuszy mają muzycy grający w lokalach.

- Pamiętam, jak jednego z biznesmenów na turnusie niespodziewanie odwiedziła żona. To było kilka lat temu. Udawał przed koleżanką z sanatorium, że jest wolny, co wieczór razem tańczyli na wieczorkach i dancingach, a wieczorem wracali przytuleni do sanatorium. Kiedy żona przyjechała wszystko się jednak wydało, bo nie było go w pokoju tylko szalał na parkiecie trzymając w objęciach koleżankę z turnusu. Była wielka awantura, bo kobieta nie zamierzała ukrywać, co ją łączy z biznesmenem i opowiedziała żonie o wszystkim. Facet zaraz wyjechał, nie czekał na za kończenie kuracji. Ciekaw jestem, czy po tym incydencie ich małżeństwo przetrwało? - zastanawia się sanatoryjny muzyk.

Sanatoryjna miłość

Nie zawsze jednak kuracjusze szukają ulotnych wrażeń. Większość chce jak najwięcej skorzystać z pobytu pod tężniami i podreperować szwankujące zdrowie. Sanatoryjne miłości i związki zwykle kończą się wraz z turnusem. Ale zdarzają się też i inne historie, jak chociażby pary, która kilka lat temu poznała się w uzdrowisku i teraz przyjeżdża tu jako małżeństwo.

- Oboje byli samotni. Ich znajomość nie zakończyła się wraz z turnusem. Po roku przyjechali tutaj znowu i pan się pani oświadczył w lokalu, w którym się poznali - wspominają pracownicy uzdrowiska.

Nie wszyscy kuracjusze to poszukiwacze przygód i przelotnych znajomości.

Atrakcje dla każdego

- Od kilku lat jestem stałym gościem sanatorium „Przy Tężni”. Przyjeżdżam w czerwcu. Przez lata pracowałem przy azbeście i mam taki przywilej, że dostaję skierowanie co roku. Słyszałem o różnych ekscesach, ale mnie to nie interesuje. Tyle się dzieje w Solankach, że nie trzeba szukać dodatkowych wrażeń. A takie sytuacje wszędzie sie zdarzają. W sanatorium mamy występy artystów, fajfy, wieczorki i wycieczki i mnie to w zupełności wystarcza, by zapełnić czas wolny między zabiegami - twierdzi Andrzej Kozinski, kuracjusz z Płocka.

Szefowie sanatoriów twierdzą, że niezdyscyplinowani pacjenci stanowią niewielki odsetek wśród kuracjuszy. Za nieprzestrzeganie regulaminu, uchylanie się od zabiegów grożą zresztą konsekwencje finansowe.

- Pacjent jest zobligowany do wykorzystania zabiegów, bo inaczej NFZ nie zapłaci za pobyt w sanatorium. W takich sytuacjach mamy prawo dochodzić zwrotu kosztów od kuracjusza, by zrekompensować poniesione straty. Pacjenci, którzy nie stosują się do przepisów stanowią może około sześć procent wszystkich kuracjuszy. Lobby farmceutyczne robi jednak wszystko, by doprowadzić do likwidacji lecznictwa uzdrowiskowego i wykorzystuje w tym celu media. Zawsze w tak dużym skupisku ludzi, jak zresztą wszędzie, trafi się jakiś pijak, który nie chce się leczyć. Nie jest to jednak zjawisko poszechne, na dużą skalę - zapewnia Tadeusz Chęsy, prezes spółki „Solanki” Uzdrowiska Inowrocław Sp. z o.o.

Szefowie sanatoriów niechętnie mówią o problemach, jakie sprawiają im kuracjusze.
- Nie przypominam sobie takich przypadków, żeby pacjent nie chodził na zabiegi - twierdzi Adam Skowroński, dyrektor sanatorium „Przy Tężni”.

Zobacz także: Taryfikator mandatów. Ile można zapłacić za wykroczenia drogowe. Całkiem dużo!

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto