Agnieszka i Łukasz Zdrojewscy przyszli po raz pierwszy do naszej redakcji kilka miesięcy temu i opowiedzieli historię swoich starań o przydział lokalu. W tym, w którym mieszkają w kamienicy na Poznańskiej 367 pod numerem 8 wilgoć jest wszechobecna, ściany pokrywa grzyb, odzież gnije w szafach. Batalia o remont zagrzybionych ścian toczy się od 2006 roku. Lokatorzy lokalu przy Poznańskiej sprawą zainteresowali wcześniej również posła Kukiz'15 Pawła Skuteckiego, radnego powiatowego Jacka Olecha oraz asystenta posła Przemysława Skrzypka, a także Marka Browińskiego.
- To dzięki zaangażowaniu tych wszystkich osób nasza sprawa ruszyła z miejsca, a ich porady okazały się bezcenne, bo naszą sytuacją zainteresowaliśmy sanepid i wystąpiliśmy o dokonanie ekspertyzy przez rzeczoznawcę – opowiada Agnieszka Zdrojewska.
Na dowód, że od lat starają się o mieszkanie przynieśli grubą teczkę dokumentów i ekspertyz, że mieszkanie na skutek wilgoci i zagrzybienia stanowi zagrożenie dla zdrowia lokatorów, a lokal kwalifikuje się do natychmiastowego remontu. Mimo że pisma z sanepidu były wysyłane do PGKiM-u i prezydenta Inowrocławia, żaden z adresatów na nie nie odpowiedział. Po wizycie w naszej redakcji i telefonie do PGKiM-u Łukasz Zdrojewski usłyszał, że jego sprawa zostanie załatwiona. Podczas spotkania prezydenta Ryszarda Brejzy z mieszkańcami Mątew, otrzymał zapewnienie, że włodarz zajmie się tą sprawą. Prezydent wystosował pismo do komunalki, w którym zadał pytanie, czy budynek spełnia wymogi do zamieszkania i jakie są możliwości pomocy lokatorom. Łukasz Zdrojewski przyszedł do naszej redakcji i poprosił o wstrzymanie publikacji, w obawie, że jeśli artykuł ukaże się, to władze miasta wycofają się z obietnic. Sam znalazł pustostan, w tym samym budynku, do którego mógłby się wprowadzić. Warunek był jeden, że z kuchni trzeba wydzielić łazienkę. Jak się jednak okazało, wskazany przez lokatora pustostan w tym samym budynku, do którego rodzina Zdrojewskich mogłaby się wprowadzić, nadal pozostawał poza ich zasięgiem. Teraz ponownie Łukasz Zdrojewski zwrócił się do naszej redakcji o pomoc.
- Byliśmy u dyrektora PGKiM Mieszka Gerusa i u naczelnik Alicji Sobczak. Nikt nie chce dać nam konkretnej odpowiedzi, każdy nas zwodzi i odsyła od urzędu do urzędu. Pan dyrektor Gerus, jak mu powiedzieliśmy że wysyłają nas z urzędu, to zaczął wydzwaniać i pytać się, kto nas do niego przysyła. Powiedział też że wpłynęły jakieś pisma, bo sąsiedzi nie zgadzają się na łazienkę w tym mieszkaniu. Stwierdził, że on nam nie może pomóc i że od tego jest miasto a nie on, bo oni mieszkań nie posiadają. Jak mu powiedziałem że podczas spotkania z prezydentem w Mątwach sam do nas podszedł i powiedział że przydzielą nam mieszkanie, to teraz stwierdził, że on o niczym nie wie i mieszkania dla nas nie ma. Byliśmy u naczelnik Sobczak i też powiedziała, że są problemy, bo lokator nie zgadza się na zrobienie w tym lokalu łazienki i nie wiadomo, czy ten lokal w ogóle dostaniemy – opowiada Łukasz Zdrojewski.
Po piśmie skierowanym do rzecznika ratusza z pytaniem, jak i kiedy władze miasta zamierzają rozwiązać ten problem, zadzwoniła do redakcji naczelnik wydziału lokalowego Alicja Sobczak.
- Cały czas robię wszystko, by tej rodzinie pomóc. Pan Zdrojewski chyba źle mnie zrozumiał. Mamy problemy z poprzednią lokatorką, ale na jutro zwołuję komisję i załatwimy sprawę remontu – zapewniała w rozmowie telefonicznej Alicja Sobczak.
Następnego dnia naczelnik zadzwoniła, że wskazana została firma, która wykona remont i rodzina z końcem stycznia będzie mogła przeprowadzić się do lokalu.
- Chcemy w tym roku przeprowadzić kapitalny remont tej kamienicy, więc warunki mieszkaniowe wszystkich lokatorów ulegną poprawie – tłumaczy szefowa miejskiej lokalówki.
Od rzecznika ratusza odpowiedź na zadane pytania do zamknięcia tego numeru nie nadeszła, mimo że Łukasz Zdrojewski dostarczył oświadczenie, jakiego domagała się Agnieszka Chrząszcz – Stajszczak, że wyraża on zgodę na udzielenie informacji o sytuacji mieszkaniowej jego rodziny.
Z naszą redakcją skontaktował się już po publikacji artykułu w papierowym wydaniu Tygodnika Powiatu i Gmin, dyrektor komunalki Mieszko Gerus.
- To nie jest tak, że my w tej sprawie nic nie robiliśmy. Czekaliśmy jednak na opinię rzeczoznawcy i dlatego tak długo to trwało. Rzeczoznawca musiał dokonać ekspertyzy przy różnych warunkach atmosferycznych i temperaturze – tłumaczy zastępca dyrektora PGKiM, Mieszko Gerus.
Dla rodziny Zdrojewskich najważniejsze jest to, że już niebawem wyprowadzą się z zagrzybionego lokalu do suchych pomieszczeń. Liczą też, że poprawi się stan zdrowia jednej z córek, która na skutek przebywania w zagrzybionym i wilgotnym pomieszczeniu zachorowała na astmę.
21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?