Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Rodzynek” to prawdziwy wulkan energii [zdjęcia]

Joanna Bejma
arch. Ł. Wąsowskiego
Prawdziwy wulkan energii. Pozytywnie nastawiony do życia. Jest ochroniarzem, a po godzinach... trenerem fitness. Poza tym biega, jeździ na rowerze, śmiga na rolkach i pływa. Ostatnio nawet został aktorem amatorem... Poznajcie inowrocławianina Łukasza „Rodzynka” Wąsowskiego.

Na pseudonim „Rodzynek” na pewno sobie zasłużył. W zdominowanym przez kobiety świecie fitness instruktor w męskim wydaniu to raczej rzadkość. Już na pierwszy rzut oka widać, że rozpiera go energia. Na spotkanie co prawda nie przybiegł, ale przyjechał rowerem. O aktywności fizycznej może mówić godzinami. W końcu to jest to, co lubi, co daje mu radość, zadowolenie i spełnienie. Sam o sobie mówi, że jest „motywatorem”. Dlaczego? Bo to, jak żyje, jak funkcjonuje motywuje do działania innych ludzi.

Biceps im nie urósł

Pierwsze w życiu hantle zrobił mu tata.

- A pewnie mój syn i jego dzieci będą jeszcze ich używać - śmieje się. - To była taka moja pierwsza zajawka. Z czasem jak zacząłem ćwiczyć, machać tymi hantelkami uznałem, że jest tego trochę mało. Poszedłem więc na siłownię, później doszedł rower i karate kyokushin. Karate to sport kontaktowy, dzięki niemu poznałem dużo fajnych ludzi, którzy tak jak ja chcieli nie tylko podwyższyć sprawność swojego ciała, ale i ducha - zaznacza.

Dodaje zaraz, że człowiek musi mieć w życiu jakieś cele.

- Zawsze to powtarzam na moich zajęciach. Jestem więc takim motywatorem do działania. A ludzie często mają słomiany zapał. Jak zaczynają coś robić, mówią po miesiącu, że nie widzą sensu, że nie schudli, że biceps im nie urósł. A w tym wszystkim przecież najważniejsza jest konsekwencja! Na początku jest trudno. Sukcesy przychodzą po czasie.

Dlaczego został instruktorem fitness? Uczęszczał kiedyś na zajęcia do nieistniejącego już klubu „SisterFit”. - I jedna z instruktorek zachęciła, bym z tą moją energią zrobił coś konkretnego. Miał to być kurs instruktora fitness. Podjął wyzwanie. W trakcie kursu dopadały go momenty zwątpienia.

- Byłem jedynym facetem. Robiłem kurs po godzinach, a też trzeba mieć do tego predyspozycje. Myślałem, żeby zrezygnować - przyznaje. Ale tak się nie stało. Koleżanki nie opuściły kolegi w biedzie i tym razem to one motywowały go do ukończenia kursu. Wtedy właśnie Łukasz Wąsowski został nazwany „Rodzynkiem” i tak już zostało...

Wykształcenie i wykonywana praca, z zawodu jest technikiem elektronikiem - obecnie pracuje w ochronie - jak widać zupełnie nie pokrywają się z życiem po pracy. Zajęcia fitness prowadzi raz w tygodniu w klubie „FitBox” na Osiedlu Piastowskim.

- Ja to nazywam „magic TBC”. Każde zajęcia są inne, ale podczas każdego spotkania pracuje całe ciało - dowiaduję się.

Inowrocławianin zdradza zaraz, że jako osoba, która nie boi się wyzwań, teraz - kiedy ma już zrobiony kurs fitnessu - niewykluczone, że pójdzie dalej. Chciałby się sprawdzić, jako trener personalny.

Z Dzikami z Balczewa

Hantelki taty, karate kyokushin, rower, fitness - dały mu już niezłą zaprawę. Ale Łukasz Wąsowski poszedł dalej. Od trzech lat uprawia - ulubiony ostatnio sport Polaków - bieganie.

- Jak każdy, i ja, na początku popełniłem wiele błędów, chociażby w kwestii ubioru czy doborze obuwia. Ale bieganie to radość, to adrenalina, endorfiny i świetne sportowe eventy. Kumulują pozytywnie zakręconych ludzi, którzy mają takiego dobrego świra na tym punkcie - oświadcza.

Na początku biegał na stadionie, potem w nieformalnych grupach „Janusze joggingu” czy teraz w „Dzikach z Balczewa”. Przy jednorazowym wybieganiu pokonuje od 5 do 12 kilometrów.

- Biegam nie dla rezultatów, ale przede wszystkim dla dobrego samopoczucia - przekonuje.

W poprzednim roku zaliczył m.in. cały cykl Four Colours Grand Prix Inowrocław, nawet półmaratoński Bieg Piastowski. Niestety w tym roku, podczas startu w Trzemesznie współpracy odmówił mu mięsień piszczelowy.

- I teraz te wszystkie moje plany się trochę zweryfikowały. W tamtym roku w inowrocławskim cyklu biegałem na 5 kilometrów, w tym miały być dyszki. Niestety, ze względu na kontuzję pozostałem przy pięciokilometrowej trasie.
Ale nie poddaję się. W tegorocznych planach jest także 10 edycja Biegu Piastowskiego, Terenowa Masakra na 10 kilometrów z przeszkodami w Bydgoszczy i kolejna edycja Solankowego Koszmaru.

W osiąganiu kolejnych celów i realizacji marzeń - jako kibice i nie tylko - dzielnie wspierają go żona Agnieszka i syn Mikołaj (razem na zdjęciu w środku, podczas biegu charytatywnego). Sukcesem jest także to, że do biegania Łukasz Wąsowski zmotywował brata Patryka, który przez długi czas nie przyjmował tego typu aktywności do wiadomości.

Na planie

Jakiś czas temu inowrocławianin postanowił sprawdzić się nie tylko na polu fitnessu, czy na biegowej trasie. Uważni inowrocławianie dostrzegli go w roli bezdomnego Miłosza...

- To kolejny etap spełniania marzeń. Zawsze obieram sobie jakieś cele do realizacji. One też graniczą z moimi marzeniami. Nie wszyscy co prawda marzą, by występować przed kamerami, ale ja zawsze byłem ciekaw, jak to jest po drugiej stronie, jak to wszystko razem pracuje - usłyszałam.

I się przekonał. Jako bezdomny Miłosz wystąpił w 88 odcinku serialu paradokumentalnego „Na ratunek 112” wyświetlanego przez telewizję Polsat.

- Zanim się tam znalazłem uczestniczyłem oczywiście w castingu, który odbył się tutaj w Inowrocławiu.
- Pierwsze telefony, jakie odebrałem w sprawie tych paradokumentów dotyczyły serii „Dlaczego ja” i „Ukryta prawda”. Odmówiłem. Przysłowie mówi jednak - do trzech razy sztuka. Trzeci telefon odebrałem we wtorek. Byłem akurat w pracy. Zdjęcia miały odbyć się następnego dnia we Wrocławiu. Zacząłem się zastanawiać, chciałem to najpierw przemyśleć. Koleżeństwo w pracy zaczęło mnie jednak namawiać, stwierdziło nawet, że czwarty raz nie zadzwonią... Zdecydowałem się. Kilka godzin później siedziałem już w pociągu do Wrocławia.
Jak wygląda praca na planie takiego paradokumentu?

Razem z inowrocławianinem wystąpiło w nim jeszcze sześcioro innych aktorów amatorów. On, jako bezdomny Miłosz, pomaga pobitej kobiecie.

- Oprócz nas na planie było jeszcze z dziesięć osób w tym makijażystka, kostiumolog, reżyser, kierownik planu czy operator dźwięku.

Zdjęcia zaczęły się o szóstej rano, zakończyły o godz. 22.30. Co ciekawe, zmontowane podczas nagrania ujęcia, składają się w sumie na dziesięciominutowy odcinek.

- To dlatego, że wszystko kręciła tylko jedna kamera - zdradza Łukasz Wąsowski. - Jedna scena, jeden dialog mógł być powtórzony nawet kilka razy, jednak za każdym razem było to inne ujęcie - słyszę.

Nie miał zbyt wiele tekstu do nauczenia, ale mało czasu na jego opanowanie. Przy tego typu produkcjach wszystko dzieje się bardzo szybko. Praktycznie z godziny na godzinę. Paradokument, w którym wystąpił nasz człowiek, jak sam zaznacza, niesie pewne przesłanie. Zdarzają się w nich sytuacje, które mogą przydarzyć się w prawdziwym, realnym życiu. Jest to paradokument instruktażowy, bo możemy dowiedzieć się na przykład, jak zachować się w przypadku, gdy ktoś się zadławi, poparzy, albo tak jak w przypadku inowrocławianina, jak zachować się w sytuacji pobicia.

- Dużo czasu to nie zajmuje, ale wplatana jest w to historia, która ma przesłanie. I to jest fajne - mówi.
- Spodobało mi się, nie ukrywam - dodaje mój rozmówca.

- Po dwóch tygodniach od wizyty we Wrocławiu, w niedzielę o godzinie 9 zadzwonił telefon. Pomyślałem sobie, kto może dzwonić o tej godzinie. Okazało się, że to pani, która oświadczyła, że za dwie godziny potrzebują człowieka do epizodu w kolejnym paradokumencie. Niestety Inowrocław to nie Wrocław i potrzebowałem kilku godzin, żeby zwarty i gotowy stawić się na planie. Ostatecznie zagrał ktoś inny, ale jeśli będzie potrzeba to chętnie, kolejny raz, wystąpię w tego typu produkcjach - oznajmia na koniec.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto