Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spowodował pożar w Inowrocławiu, zginęła Monika i jej trzy córki. Grozi mu 8 lat

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Eugeniusz S. przyznaje się, że był pijany, zasnął, zupa wygotowała się i tak wywołał pożar. Przeprasza rodzinę i prosi o niską karę.

- O tej tragedii dowiedziałem się dopiero od policji – mówił w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy 61-letni Eugeniusz S.

Jego proces dopiero się rozpoczął. Sprawa dotyczy tragicznego w skutkach pożaru, jaki wybuchł 28 października 2019 roku w kamienicy przy ul. Orłowskiej w Inowrocławiu. W biały dzień życie straciła 31-letnia Monika K. oraz jej trzy córeczki, z których najmłodsza liczyła zaledwie 3 miesiące. Ich ciała znaleziono w jednym z pomieszczeń, w którym matka próbowała szukać ratunku dla dzieci. Wszystkie się udusiły.

Zycie straciła 31-letnia Monika K. oraz jej trzy córeczki, z których najmłodsza liczyła zaledwie 3 miesiące. Wszystkie się udusiły.

Eugeniusz S. to sąsiad mieszkający na tym samym piętrze w kamienicy. Zasnął pijany, a kiedy wygotowała się zupa, którą nastawił sobie na kuchence gazowej, doszło do pożaru.

- Nigdy w życiu przedtem nikogo nie skrzywdziłem – mówił na sali sądowej. - Nie znam państwa, którzy są obecni na sali rozpraw - oskarżony zwrócił się do kobiety i mężczyzny na miejscach dla publiczności. - Ale bardzo proszę o wybaczenie. Nie chciałem doprowadzić do tego, co się stało.

Na sali był obecny Józef K., ojciec zmarłej Moniki K. i dziadek jej trzech córek, który w procesie ma status oskarżyciela posiłkowego.

- Ten mężczyzna odpowiada za śmierć mojej córki i dziewczynek. Boże, to były takie fajne dzieciaki. A on chce niskiej kary, bo mówi, że mu żal… - mówił mężczyzna w czasie przerwy w rozprawie. - Leczę się teraz, jestem pod opieką psychologa. Mam poważne problemy z pamięcią, czasem w pracy zapominam, gdzie jestem i co robię.

Zeznawała również Natalia, 27-letnia siostra zmarłej. Kobiecie trudno było powstrzymać emocje. Wyjaśniła, że również z trudem radzi sobie z emocjami.

- Przyznaję się do tego, że zasnąłem i doszło do pożaru - oświadczył Eugeniusz S. wczoraj na pierwszej rozprawie w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. - O tragedii dowiedziałem się dopiero od policji.

Przyznaję się do tego, że zasnąłem i doszło do pożaru. O tragedii dowiedziałem się dopiero od policji.

Sędzia Tomasz Pietrzak odczytywał na sali rozpraw treść zeznań, jakie Eugeniusz S. złożył niedługo po pożarze. Wynikało z nich, że mężczyzna obudził się, kiedy w jego mieszkaniu było mnóstwo dymu. Miał otworzyć okna, drzwi i wyglądać na zewnątrz w oczekiwaniu na przyjazd straży pożarnej. Eugeniusz S. powiedział, że nie pamięta, by w ogóle kiedykolwiek składał takie zeznania. Twierdził, iż nie może sobie przypomnieć, w jaki sposób wydostał się tamtego feralnego dnia (28 października 2019 roku) z mieszkania. - Przypuszczam, że zostałem wyprowadzony przez strażaków - mówił.

Do pożaru doszło około godziny 13.30. Ogień zaczął się rozprzestrzeniać w kuchni lokalu zajmowanego przez Eugeniusza S., kiedy ten spał. Na kuchence gazowej wygotowała się zupa. Właśnie o tę kuchenkę dopytywał, m.in. sędzia Tomasz Pietrzak.

- Użytkowałem normalną kuchenkę na butlę gazową – wyjaśnił Eugeniusz S. I w odpowiedzi na kolejne pytanie o to, czy miał prawo korzystać z tego urządzenia, odpowiedział: - Myślę, że miałem prawo.

Dalej padły pytania o to, czy kiedy mężczyzna zamieszkał w kamienicy przy Orłowskiej, w mieszkaniu była w kuchni znajdowała się już butla z gazem. Oskarżony zaprzeczył. Powiedział, że w tym samym domu wcześniej doszło do pożaru i po tym zdarzeniu nie użytkowano kuchenek na butle gazowe. Wstawił ją później sam.

- Wiem, że coś takiego jest w prawie, że bez pozwolenia nie można użytkować butli gazowej. Przyjeżdżali do mnie pracownicy firmy zajmującej się wymianą butli gazowych – mówił. Jednocześnie przyznał, że wcześniej sam przerobił instalację w kuchence z przystosowanej do gazu ziemnego na taką do propanu.

W pożarze zginęła 31-letnia matka oraz jej córki: trzymiesięczna Lena, czteroletnia Zuzia i pięcioletnia Oliwia. U zatrzymanego zaraz po zdarzeniu Eugeniusza S. stwierdzono stężenie alkoholu sięgające 3 promili.

Przyczyną pożaru - jak stwierdzili biegli z dziedziny z dziedziny pożarnictwa ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie - było zaprószenie ognia, czyli działanie nieumyślne. Czad, który rozprzestrzeniał się po budynku, stwarzał jednak zagrożenie dla wielu osób. Z sekcji zwłok kobiety i jej dzieci wynika, że przyczyną ich zgonu było właśnie zaczadzenie.

Józef K., ojciec zmarłej Monki K. i dziadek jej trzech córek opowiadał o ostatniej rozmowie z córką. Mężczyzna mieszka na stałe w Olsztynie. Dwa dni przed tragedią Monika K. zadzwoniła do niego.

- Mówiła, że da do telefonu córkę. Oliwia powiedziała, że nauczyła się pisać „dziadzia”. Powiedziałem, że kupię jej coś, kiedy przyjadę. Mieliśmy się zobaczyć wkrótce, co roku 1 listopada przyjeżdżam w rodzinne strony, mam bliskich pochowanych między innymi na cmentarzu w Bydgoszczy – mężczyzna z trudem zdobył się na taką wypowiedź stojąc przy pulpicie dla świadków.

Składał również wyjaśnienia na temat okoliczności, w jakich dowiedział się o tragedii. - Mam taki zwyczaj, że kiedy wracam z pracy, siadam i oglądam serwisy informacyjne w telewizji. Mówili coś o pożarze w Inowrocławiu. Usłyszałem o ulicy Orłowskiej. Zawołałem do żony, że coś się stało w mieście. Okazało się, że w „międzyczasie” (oryg. wypowiedź) do żony zadzwoniła moja druga córka Natalia. Powiedziała jej o wszystkim, prosząc, by nie mówiła mi od razu.

Eugeniusz S. mieszkał sam w lokalu przy Orłowskiej. Utrzymywał się z emerytury pomostowej, już rok przed pożarem odłączono mu dostęp do energii elektrycznej. Według świadków mężczyzna podłączył się „na dziko” do sąsiadów. - Ale nie korzystałem z tego prądu ciągle, tylko czasami – dodał w sądzie.

Prok. Agnieszka Adamska-Okońska nie zgodziła się na proponowaną przez obrońcę Eugeniusza S., a możliwą do wymierzenia karę maksymalnie 2 lat i 5 miesięcy pozbawienia wolności. Według prokuratury S. powinien trafić do więzienia na 6 lat. Oskarżony przebywa obecnie w areszcie, a sąd zdecydował, że spędzi tam kolejne trzy miesiące. Kolejna rozprawa odbędzie się 8 lipca.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Spowodował pożar w Inowrocławiu, zginęła Monika i jej trzy córki. Grozi mu 8 lat - Gazeta Pomorska

Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto