Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sześciu policjantów z Aleksandrowa zostało oskarżonych. Pokrzywdzeni chcą odszkodowania

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
Marcin Aleksandrzak i Marcin Kowalczyk oskarżyli sześciu policjantów. Sprawa trafiła do sądu
Marcin Aleksandrzak i Marcin Kowalczyk oskarżyli sześciu policjantów. Sprawa trafiła do sądu KPP Archiwum
Sześciu policjantów z KPP w Aleksandrowie Kujawskim zostało oskarżonych w głośnej sprawie plantacji marihuany w Ciechocinku. To miała być największa plantacja w Europie, a okazało się, że to ogromna kompromitacja policji.

Marcin Kowalczyk i Marcin Aleksandrzak oskarżeni o uprawę konopi indyjskiej na dzierżawionym polu w Kępie Dzikowskiej, niedaleko Ciechocinka, dopiero zaczynają żyć normalnie. Cała sytuacja mocno uderzyła w ich zdrowie i życie rodzin. - Nie było łatwo. W czasie całej tej sprawy zmarł mój tata, który nie doczekał się mojego uniewinnienia – wspomina jeden z Marcinów. Drugi trochę z radością dodaje, że schudł 18 kg.

Jednak pojawiały się myśli samobójcze, problemy w pracy i dziwne spojrzenia mieszkańców.

- Wiedzieliśmy, że nie zrobiliśmy nic, za co moglibyśmy zostać aresztowani – mówi Marcin Aleksandrzak. - Mimo to spędziliśmy dobę w policyjnym areszcie.

Tam prócz bezradności pojawiała się irytacja. Mężczyźni od początku tłumaczyli, że znaleziona na polu marihuana to zwykłe samosiejki. Co potwierdzały liczne badania. Pole nie było uprawiane, a ze względu na dopłaty posiano tam jedynie łubin. - Gdy tłumaczyłem im, że to samosiejki, patrzyli, jakby nie rozumieli. Nie mogłem spryskać terenu środkami chwastobójczymi, ze względu na środowisko i dopłaty – tłumaczy pan Marcin.

Na nic zdały się tłumaczenia. Marcin Kowalczyk dzięki wsparciu prawników nie trafił do tymczasowego aresztu, o co wnioskowała prokuratura, natomiast Marcin Aleksandrzak miał dozór policji i zakaz opuszczania kraju. - Stwierdziliśmy, że będziemy walczyć o swoje dobre imię – mówią.

Przeczytaj także:

Poddali się płatnym badaniom wariografem, zrobili bardzo drogie testy genetyczne, a najlepszy biegły – ekspert w tej dziedzinie wykonał dla nich opinię. "W ocenie biegłego, po całościowych oględzinach pola i jego otoczenia, (...) rosną tam konopie dzikie, a ich obecność na tym terenie jest zjawiskiem naturalnym. Gatunek ten występuje tam i będzie zawsze obecny jako składnik flory polskiej. Należy dodać, że rośliny te rosną spontanicznie i powszechnie w bliskim sąsiedztwie rzek czy innych cieków wodnych" - stwierdził wówczas biegły botanik Andrzej Dziamski.

- Ogólnie cała sprawa jest zawiła. Musimy się cofnąć do pamiętnego lipca 2019. Pierwsze pobrane próbki przez policję nie wykazały THC, czyli substancji psychoaktywnej, która odpowiada za odurzenie. Kolejne już tak, ale, jak się okazało, nie pochodziły z tego pola, co potwierdziła inspektor w Bydgoszczy. Były już suche, choć pobrane w dzień deszczowy i nie wyglądały, jak dopiero co zerwane rośliny. Później w naszej obecności pobrano kolejne próbki, oczywiście też wyszły prawidłowo – dodaje Marcin Aleksandrzak.

Policjanci w pocie czoła wyrywali rośliny z pola.
Policjanci w pocie czoła wyrywali rośliny z pola. KPP Archiwum

Przeliczono także rośliny, które przez kilka dni w pocie czoła wyrywali funkcjonariusze, niektórzy z uśmiechem na twarzy, patrząc na niedorzeczność rozkazów, inni pewni swoich racji. Roślin nie było ponad 15 tys., a połowę mniej.

Cała sprawa trwała blisko 8 miesięcy. Dopiero po tym czasie umorzone ją wobec niepopełnienia czynu zabronionego, a panowie zostali oczyszczeni z jakichkolwiek zarzutów.

- Postanowiliśmy walczyć o swoje dobre imię i oskarżyliśmy sześć osób, policjantów z aleksandrowskiej komendy. Będziemy od nich, nie od instytucji, domagać się odszkodowania, które przekażemy na jakiś szczytny cel – dodaje Marcin Aleksandrzak. - Martwi nas, dlaczego po ujawnieniu sprawy przez telewizję i media komenda wojewódzka nie podjęła żadnych działań.

Wśród oskarżonych jest komendant, ale także naczelnik i jego zastępca, policjanci i dwie osoby, które odeszły na emeryturę.

- Najbardziej boli, że dobrzy policjanci, którzy od początku zeznawali, że to zwykła samosiejka i nie ma tam żadnych podstaw, zostali przeniesieni do gorszych jednostek, albo musieli odejść – dodaje Paweł Midura, obrońca Marcina Kowalczyka.

Trwa głosowanie...

Czy kary za handel narkotykami powinny być surowsze?

W subsydiarny akcie oskarżenia pojawiły się poważne zarzuty. To nie tylko zatajenie dowodów na niewinność, ale także posiadanie i przewożenie próbek środków narkotycznych niewiadomego pochodzenia, fałszowanie protokołu ponownego pobrania próbek, podstępne dążenie do skierowania przeciwko podejrzanym ścigania o przestępstwo. Każdy z policjantów usłyszy kilka zarzutów. Pierwsze posiedzenie sądu miało odbyć się 14 marca w Sądzie Rejonowym we Włocławku, termin został przełożony na… 25 kwietnia.

- Długo czekaliśmy, aż sprawa w ogóle trafi z prokuratury do sądu, bo skutecznie wszystko było przeciągane. Akta do Włocławka trafiły na początku czerwca 2023 roku, wcześniej przeleżały w Aleksandrowie Kujawskim i dopiero mamy pierwszą rozprawę – mówią Marcin Kowalczyk i Marcin Aleksandrzak. - Niektórzy policjanci awansowali, dostawali wysokie nagrody po tej sprawie. Chcieli zrobić z nas Escobara. Mamy nadzieję, że sprawiedliwie zostaną osądzenie za popełnione przez siebie błędy.

Jak mówią panowie: – Czapka z orzełkiem i mundur zobowiązują.

Tu Marcin Kowalczyk i Marcin Aleksandrzak mieli uprawiać konopie indyjskie
Tu Marcin Kowalczyk i Marcin Aleksandrzak mieli uprawiać konopie indyjskie KPP Archiwum

Rzekomo na około 4 ha miało znajdować się 15 tys. krzewów konopi w różnej fazie wzrostu. Z takiej ilości można uzyskać około 330 kg marihuany o wartości 5,5 mln zł.

- Zwróciliśmy się wcześniej z wnioskiem o wydanie roślin – tłumaczy mecenas Paweł Midura.- Usłyszeliśmy, od prokuratora, że ma być przepadek roślin, bo mogą być... narkotykiem! Oczywiście odwołaliśmy się, sąd przyznał nam rację, prokurator stwierdził, że rośliny nie mogą być wydane, bo będą jeszcze raz pobrane z nich próbki do badań.

Kolejne badanie – ostatnie chyba już w tej sprawie – przeprowadzono w Warszawie. Wyniki przyszły kilka dni temu. Czekano na nie rok. Pobrano ponad 220 próbek (sic!) i w żadnej nie wykryto THC o zawartości przekraczającej normę dopuszczalną ustawą o przeciwdziałaniu narkomani..

- Oczywiście jeszcze raz zwróciliśmy się do prokuratury o wydanie roślin – dodał Paweł Midura.

Już niedługo w telewizji wyemitowany zostanie program dotyczący nieprawidłowości w komendzie, a także kilku innych spraw, o których napiszemy wkrótce.  

Przeczytaj także:

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na aleksandrowkujawski.naszemiasto.pl Nasze Miasto