Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szymon Łada spełnił swoje marzenie: pojechał do Chin!

Jagoda Kasprzyk
- Dreszcz i ekscytacja przy samym pakowaniu się - opowiada Szymon Łada, który spełnił swoje dziecięce marzenia o Dalekim Wschodzie.

Jak otwarcie mówi, nigdy nie miał parcia - jak większość dzieciaków - na USA, a to właśnie Chiny wydawały mu się o wiele ciekawszym pomysłem. Choć usłyszał nie raz, że plan ten na pewno się nie powiedzie, on pokazał, że swoją determinacją można przenosić góry. W kraju zostawił rodzinę, dziewczynę i studia. Teraz już nie tylko w Chinach bywa, ale również uczy. Jest nauczycielem w mieście Xuzhou.

Tak się zaczęło

Od dziecięcego marzenia do jego realizacji minęło sporo czasu.

- Wszystko zatarło się na parę dobrych lat - opowiada Szymon. W tym czasie podróżował, łącznie prawie dwa lata spędził w UK, gdzie nauczył się biegle władać językiem angielskim. - Ale zawsze brakowało mi tego czegoś. Podczas studiów odkryłem co to takiego - mówi. Lublin, miasto w którym Łada studiował. Tam dzięki znajomości z pewną kobietą został członkiem organizacji Aiesec, która zajmuje się współpracą międzynarodową.

Zwątpienie

Żeby wyjechać, inowrocławianin musiał spełnić określone kryteria.
- Zaczęła się szaleńcza praca, praktyki, wyrabianie kontaktów - opowiada Szymon. - Podróżowałem wówczas ze swoją dziewczyną, która bardzo mnie wspierała i dopingowała w tym pomyśle, od początku do końca. I jak w każdej dobrej historii, również tutaj nastąpiła chwila zobojętnienia i rezygnacji. Po chyba 50 aplikacjach na różne praktyki i wielu rozmowach kwalifikacyjnych stwierdziłem, że dam sobie z tym wszystkim spokój.

Szczęście się jednak do Szymona uśmiechnęło i tydzień po zwątpieniu dostał maila.
- Chciano przeprowadzić ze mną rozmowę kwalifikacyjną, a ja odpowiedziałem… że jakoś w was nie wierzę i generalnie szkoda mi czasu na takie bzdury… I bez rozmowy z firmą zewnętrzną dostałem się na praktykę.

Rozłąka

Sama myśl o zmianie miejsca okazała się tym czymś, czego szukałem - mówi inowrocławianin.
- Kiedy przyjechałem do Polski na dwa tygodnie przed wyjazdem, unosiłem się nad ziemią. Jeszcze wcześniej odebrałem pozytywnie rozpatrzoną wizę. To takie uczucie prawie idealnego szczęścia - dodaje.

To szczęście zostało wyparte przez świadomość rozłąki.
- Wiedziałem, że takie marzenie będzie mnie wiele kosztować. Z dziewczyną niestety musiałem się rozstać, ale z drugiej strony wiem, że gdybym nie wyjechał to zabiłbym coś w sobie - wyznaje. - Co do rodziny… Cóż… Mama mówiła, żebym nie jechał, bo mnie tam zjedzą. Tata na zmianę się modlił i wściekał i pytał co chwilę o te same rzeczy. Jeśli chodzi o przyjaciół to ciężko powiedzieć, gdyż generalnie lubię być sam. Ludzie i owszem pytali się po co, dlaczego, przecież tam taka bieda. Znalazło się też parę osób, które wprost mi powiedziały, że mi się to wszystko nie uda. Trzeba było też rzucić studia.

Szymon dodaje z uśmiechem, że jego pracą licencjacką opiekuje się wspaniała pani doktor, której za cierpliwość należy się wielki bukiet kwiatów i pyszne czekoladki!

Chiny

Aiesec zorganizował wyjazd na ten Daleki Wschód, lecz to Szymon ponosił wszelkie koszty.
- Na wyjazd trzeba było mieć pieniądze - mówi. - Z Azja jest tak, że najdrożej jest się tam dostać lecz np. sama żywność jest tania i bajecznie pyszna - dodaje. Przyleciał do Szanghaju. - Odstrzeliłem się wtedy w ładne buciki, spodnie i marynarkę. Po 25 godzinach podróży nogi miałem prawie zdarte przy 40 stopniowym upale. W ciągu 10 minut czułem zmianę klimatu. Środek lata, wilgotne powietrze, masa ludzi i natłok dźwięku… Witamy w Szanghaju!

Nauczyciel

Następnie był Nankin.
- Kiedy dotarłem na miejsce czekał na mnie ówczesny szef, znajoma i pokój w hotelu. Cała ta praktyka była realizacją najskrytszych marzeń. Chiny plus chęć bycia nauczycielem.
W Nankinie inowrocławianin był jedynym nauczycielem angielskiego w całej szkole.
- Po angielsku mówiły tam tylko dwie osoby i to jeszcze jako tako. Pod opieką miałem 220 studentów i do dziś utrzymuję kontakt z niektórymi rodzicami. Uczyłem również małe dzieci w wieku do 6 lat.

Na nieszczęście, choć to nieszczęście Szymon przyjmuje z przymrużeniem oka, bo jednak wszystko wyszło na dobre, cały projekt się posypał.

Inowrocławianin szybko spakował swoje manatki i przeprowadził się 400 km na północ. Wcześniej znalazł tam pracę prze telefon!
- Nowe miasto nazywa sie Xuzhou i tam też mam zamiar wrócić. Pracuję tam jako nauczyciel wartości value teacher. Niestety przez całe pół roku nie miałem zbyt wiele czasu na podróże. Wszystkie wolne chwile poświęcam pracy i choć jest to praca genialna to jednak nadal praca - wyjaśnia Łada.

Szymon wspomina swój pobyt tam bardzo pozytywnie. Opowiada o świetnym jedzeniu, wspaniałych ludziach z całego świata i niezapomnianych przygodach w Pekinie.
Mówi, że choć nie jest wielce zakochany w Chinach, to jednak dzięki tej podróży spełnia się i szuka odpowiedzi na coraz to więcej pytań, dotyczących tego miejsca. Jak przyznaje, bardziej boi się podróżować po Polsce lub Wyspach Brytyjskich. W Chinach czuje się całkiem bezpiecznie.
Obecnie przebywa w Polsce. Dzięki jednej nauczycielce, z którą Szymon przygotowywał się do matury z historii, miał przyjemność opowiedzieć dzieciakom ze swojej dawnej szkoły w Inowrocławiu o podróży.

- Dopiero na Wielkim Murze Chińskim dotarło do mnie, że tam jestem. Szczerze mówiąc, z Chinami tak jest, że czegoś pewnym jest się dopiero na miejscu.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto