Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tylko oszczędności pomnożą dobrobyt w starości. Wiwat! [historia Inowrocławia]

Piotr Strachanowski
W II RP restauratorzy nie mieli lekko, fiskus bale trwające dłużej niż do północy łupił specjalnym podatkiem!
W II RP restauratorzy nie mieli lekko, fiskus bale trwające dłużej niż do północy łupił specjalnym podatkiem! Z archiwum autora
Koniec roku skłania do zabawy, śpiewu, tańca, odpalania petard i innych swawoli. Tym postawom dajmy solidny odpór, a ostatni odcinek tej rubryczki w 2017 roku rozważnie poświęcę ciekawostkom z przeszłości ze sfery… „okołofinansowej”.

Wśród tysięcy dokumentów przechowywanych w inowrocławskim Archiwum Państwowym jest też i gruba stara księga magistracka z 1913 r., w której „po porządku” spisano wszystkich podatników. Nikt uwadze fiskusa nie umknął! Najbogatsi inowrocławianie wpłacili wtedy do kasy miejskiej po kilkanaście tysięcy marek podatku, ci najubożsi po kilkanaście czy wręcz po kilka marek.

Miliony Levy’ego

A kim okazał się ten najbogatszy inowrocławianin sprzed 104 lat? Zdecydowanym liderem listy fiskusa był dr praw, kapitalista i przemysłowiec Leopold Levy z podatkiem miejskim wyliczonym na kwotę 19 684 marek. Drugi na liście bogaczy to bankier i radca Siegfried Salomonsahn z 15 567 markami podatku, po nim następowali kolejni krezusi o równie obco brzmiących nazwiskach, ale - uwaga! - pierwszą dziesiątkę podatników zamykał pierwszy Polak: Leon Schedlin-Czarliński (3860 marek podatku), znaczący fabrykant branży metalowo-rolnej.

Leopold Levy dalej tu aż do wybuchu II wojny światowej prowadził swoje liczne interesy. A że był w tym wielkim mistrzem, bogactwo pomnażał, to pod koniec lat 30. jego łączny majątek szacowano na bajeczną kwotę około 250 mln zł! Tym samym zaliczany był do grona najbogatszych obywateli II RP.

80 stawek podatku!

Swoją drogą przedwojenny system fiskalny niesłychanie drenował kieszenie podatników. Obowiązujący od 1925 r. państwowy podatek dochodowy miał… 80 stawek. W wersji z 1936 r. wynosiły one od 1 do 50 proc., a szczególnie „obłożona” podatnikami była stawka przewidziana dla dochodów od 1500 do 1600 zł. Dla porównania: przeciętny zarobek mającego stałą pracę inowrocławskiego robotnika wynosił w 1938 r. około 100 zł, a nauczyciel szkoły powszechnej lub zawodowy żołnierz Wojska Polskiego w stopniu porucznika zarabiał 280-300 zł. Levy ze swymi dochodami płacił stawkę 50-proc. podatku, którą liczono dla rocznych dochodów powyżej 192 tys. zł.

Na podatki narzekano powszechnie, a skalę obciążeń fiskusa widać choćby po obciążeniach, jakim musiała sprostać raczkująca wtedy motoryzacja.

W latach 30. od ciężarówki lub traktora płacono 20 zł od każdych 100 kg ich własnej masy, a od samochodu osobowego - 15 zł, do tego dochodziła akcyza w cenie paliwa i podatek drogowy. Nic dziwnego, że II RP dalej preferowała motoryzację… konną. Inowrocław nie był pod tym względem wyjątkiem, więc po naszych ulicach „śmigało” zaledwie kilkanaście ciężarówek i tyleż samo aut osobowych, głównie fiacików 580.

Zwodniczy slogan

Powszechnie wtedy zachęcano do oszczędzania i obok państwowych działały samorządowe instytucje bankowe, nazywane Komunalnymi Kasami Oszczędności. Udzielały one na ogół drobnych kredytów krótkoterminowych i przyjmowały wkłady już od 1 złotego, a wypłacalność gwarantowały swoimi majątkami. Do idei oszczędzania zachęcano np. wypożyczając chętnym metalowe skarbonki, które po wypełnieniu monetami ceremonialnie otwierano w banku i wpłacano gotówkę na indywidualne konto.

W Inowrocławiu działały dwie kasy: miejska KKO, która miała siedzibę w Rynku w pięknej kamienicy pod nr. 5 i powiatowa KKO z siedzibą przy ul. Toruńskiej 4. Kasy cieszyły się popularnością i chętnie tam składano oszczędności. Hasłem reklamowym był nośny acz zwodniczy slogan: „Tylko za pomocą oszczędności uzyskasz dobrobyt w starości!” (jak ulał pasuje do naszego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i jego dzisiejszych i przyszłych beneficjentów).

W czasie okupacji Niemcy przejęli zasady funkcjonowania kas i dalej je - oczywiście już jako swoje - prowadzili.
W Inowrocławiu miały one miejskie i powiatowe siedziby w tych samych miejscach, co polskie przedwojenne kasy. Po wojnie komunalne kasy wróciły, ale przetrwały tylko do 1950 r. Wtedy też ludowe państwo te antyklasowe instytucje bankowe z przyjemnością zlikwidowało.


Konserwator niczym lekarz dla MB Częstochowskiej [historia Inowrocławia]

Info z Polski - przegląd najważniejszych i najciekawszych informacji z kraju i ze świata

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto