Przed cukierniami w naszym powiecie dziś ustawiały się kolejki. Wszystko za sprawą pączków, bo chwilami były przerwy w dostawach.
- Nie wyobrażam sobie tłustego czwartku bez pączków. Mój mąż sam potrafi zjeść ich dziesięć, choć w pozostałe dni w ogóle może nie jeść ciasta - mówi Zofia Zwolińska z Inowrocławia.
W inowrocławskiej cukierni Piotra i Macieja Jóźwiaków pączki piecze się według receptury sprzed ponad 80 lat, a więc bez konserwantów i polepszaczy. Większość czynności wykonuje się ręcznie, by zadowolić najbardziej wybrednych i wymagających klientów. Jak twierdzą znawcy, pączki z cukierni różnią się od tych z marketów.
- Dobrego pączka można poznać po tym, że powinien mieć na środku biały kołnierzyk taki, jak u księdza koloratka. Jak zawsze przygotowywaliśmy je ciasta drożdżowego. Aby trafić w gusta klientów pączki nadziewamy różnym nadzieniem: różanym, adwokatowym, czekoladowym i powidłami, choć największym powodzeniem i tak cieszą się te tradycyjne – przekonuje Piotr Jóźwiak.
Od środy poprzedzającej tłusty czwartek w firmie panował wzmożony ruch, a obaj właściciele: ojciec i syn zakazali rękawy i wyrabiali ciasto, by pączków dla nikogo nie zabrakło.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?