Utalentowana Agata Kaszuba przez wielu fachowców była nazywana wielkim talentem. Nauka wszystkich najtrudniejszych zagrań przychodziła jej z łatwością. Karierę postanowiła zakończyć w młodym wieku. Nie skorzystała w tym roku z ofert klubów z Inowrocławia i Bydgoszczy.
Praca i studia
- Musiałam odmówić, bo nie byłabym w stanie wszystkiego pogodzić. Mam pracę biurową, często kończę ją o godz. 18, w weekendy studiuję. Ten rok akademicki jest szczególnie ważny, bo będę bronić pracy magisterskiej. Treningi i mecze odbywają się w godzinach i dniach, gdy albo jestem w pracy, albo na uczelni w Bydgoszczy - mówi inowrocławianka, która decyzję o zakończeniu gry podjęła dwa lata temu, miała wtedy 22 lata.
Chodziła popatrzeć
Grę w tenisa stołowego zaczęła szybko, bo już w wieku 6 lat.
- Piotr, mój brat, starszy ode mnie o pięć lat, często chodził grać w tenisa po lekcjach, do sali w Szkole Podstawowej nr 14 w Inowrocławiu. Trenował tam pod okiem pani Beaty Gazińskiej. Od czasu do czasu chodziłam z nim, na początku głównie po to, żeby popatrzeć. Z czasem sama wzięłam rakietkę do ręki. I tak się zaczęło. Pół roku później zapisałam się do IKTS Noteć - opowiada Agata.
Wiele trofeów
W tym klubie, u trenerów - Aliny Bogdaniuk i Henryka Górnego (zmarł w styczniu tego roku w wieku 85 lat), spędziła 15 lat. Przez ten czas zdobyła niezliczoną ilość pucharów i dyplomów, z największych osiągnięć - cztery medale mistrzostw Polski: po dwa srebrne i brązowe z turniejów w młodzieżowych kategoriach.
Bez gry w elicie
Nie miała jednak okazji, żeby zagrać w najwyższej klasie rozgrywkowej, choć dwa raz była tego bliska.
Noteć, z Agatą w składzie, w sezonie 2009/2010, wywalczyła awans do ekstraklasy, ale ze względów finansowych i szkoleniowych, kierownictwo klubu zrezygnowało z udziału w rywalizacji w elicie. Rok później inowrocławski klub w barażu o ekstraklasę przegrał z AZS Częstochowa.
Sport uczy dyscypliny
- Szkoda, że się nie udało. Dobrze pamiętam tamte mecze. Dałyśmy z siebie wszystko. Ale nie żałuję przygody z tenisem stołowym. Sport uczy dyscypliny i organizacji - podkreśla Agata. - Treningi miałyśmy po 3-4 razy w tygodniu, w weekendy - mecze we własnej hali lub na wyjeździe. Ta systematyczność, którą tak naprawdę nabywa się z czasem i mimo woli, na pewno pomaga mi teraz np. w pracy.
Były też minusy
- 15 lat gry to dużo czasu, większość mojego życia. Oczywiście, miło jest wygrywać mecze, zdobywać punkty dla klubu, czy medale, ale wiadomo - wszystko było okupione treningami, godzinami spędzonymi w halach i w podróży - zaznacza była już pingpongistka.
-
Dzięki tenisowi poznawałam nowe osoby i miejsca w całym kraju. Niestety, jak wszędzie, były również minusy. Przez to, że miałam zajęte prawie każde popołudnie i weekend, trudno mi było nawiązać bliską relację z którąś z koleżanek ze szkoły podstawowej, czy gimnazjum. Mam jedną przyjaciółkę - Natalię, na którą od lat mogę liczyć w każdej sytuacji
- dodaje Kaszuba.
Mała tęsknota
- Nie tęsknisz za tenisem? - pytam na koniec.
- Czasami tęsknię. Jeżeli tak długo uprawiało się aktywny, sportowy tryb życia i grało tak często, jak my w klubie, to trudno się całkowicie się od tego odciąć i zapomnieć. Ale niestety, ten etap - gry w klubie, jest już za mną.
Czytaj koniecznie: Kocia mama i jej syn szukają schronienia
INFO Z POLSKI odc.14 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju:
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?