W czwartek Świtalski przebiegł 30 kilometrów po kamienistych górach w potwornym upale. W piątek pokonał 25 km, a w sobotę kolejne 45 km.
- Piątkowy etap był bardzo ciężki. Wydmy i zapadanie się ponad kostkę w piasku. Ze zdrowiem wszystko jest w porządku. Nie mam żadnych większych urazów poza drobnymi dolegliwościami wynikającymi trudnej trasy i warunków. Etap ukończyłem na dobrym, ósmym miejscy. Były problemy z GPS i dostaliśmy informacje, że mogliście mieć problem ze śledzeniem nas na trasie - relacjonuje Marcin. - Cały dystans przewidziany z tej długiej opcji został zaliczony. Razem mam już w nogach 55 kilometrów. Na sobotę zostało 45 km.
Etap miał się rozpocząć o godz. 6.30 rano, ale przewidywana na sobotę pogoda, niestety trochę zmieniła plany.
- W związku z planowanym wiatrem do 65-70 km/h, który powoduje bardzo duże burze piaskowe z widocznością na poziomie kilku metrów, startowaliśmy już o godz. 4 nad ranem z latarkami czołowymi, gdyż wiatr ma mieć największą siłę około godz. 12 i mógłby zakłócić przebieg rywalizacji - wyjaśnia Świtek. - Cieszę się, że Sahara jest już pokonana.
W Afryce walczący od ponad roku z nowotworem Świtalski, biegnie nie tylko dla siebie, a także Fundacji Cancer Fighters, która pomaga dzieciom w zmaganiach z rakiem.
Przyjaciele, znajomi Świtka oraz różne firmy - zaoferowały pieniądze na fundację - za każdy przebiegnięty przez niego kilometr.
POLECAMY:
Marcin Świtalski po pierwszym etapie [zdjęcia]
Info z Polski - przegląd najważniejszych oraz najciekawszych informacji z kraju 01.03.2018
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?