MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Kuszyński z Inowrocławia przemierza Filipiny na skuterze. Mamy zdjęcia z wyprawy

Anna Grochwina
Piotr Kuszyński z Inowrocławia przemierza Filipiny na skuterze Fot. Archiwum Piotr Kuszyńskiego
Piotr Kuszyński z Inowrocławia przemierza Filipiny na skuterze Fot. Archiwum Piotr Kuszyńskiego
Tarasy ryżowe, bawoły wykorzystywane do orania pola, walki kogutów. Taki krajobraz to codzienność Piotra Kuszyńskiego, podróżnika z Inowrocławia, który od 6 miesięcy przemierza Filipiny na jednośladzie.

Jeepney to popularny środek transportu zbiorowego na Filipinach, a także symbol tamtejszej kultury. Typowe dla mieszkańców tego państwa jest ucztowanie w formie boodle fight. To tradycyjny filipiński sposób jedzenia gołymi rękami.

- Zamiast obrusu - liście bananowca. Zastawia się stół jedzeniem, tj. ryż, ryby, pieczona świnia, owoce morza, świeże owoce. Ludzie stoją dookoła i kto pierwszy, ten lepszy. Ile wyszarpiesz, to twoje - mówi Piotr Kuszyński, podróżnik.

Lechon baboy to z kolei pieczona świnia - narodowa potrawa Filipińczyków serwowana na imprezy okolicznościowe.

Tutaj Piotr Kuszyński czuje się najlepiej

Piotrek podróżował już na rowerze i hulajnodze. Zawsze podkreśla, że na Filipinach czuje się jak w domu, dlatego ta wyprawa jest dla niego tak ważna.

- Wylądowałem tu 1 grudnia. Sentymentalnie i symbolicznie, bo nie dość, że gdziekolwiek byłem - w Meksyku, Kolumbii czy Stanach Zjednoczonych, to tęskniłem za Filipinami, to jeszcze równo 10 lat od mojej pierwszej wizyty (wyprawa Polska-Chiny-Filipiny 2013 na rowerze) - zaczyna swoją opowieść.

Przed samą wycieczką Piotr myślał, żeby przejść Filipiny pieszo i adoptować tutaj psa. Brał to pod uwagę przy rezerwacji lotu. Polityka linii lotniczej sprzyjała realizacji tego pomysłu, tzn. jest to teoretycznie możliwe (Piotr zgłębił wszystkie regulaminy, dzwonił na infolinię itd.), ale akurat połączenie między Pekinem a Manilą jest obsługiwane przez taki model boeinga, który w luku bagażowym nie ma klimatyzacji, więc już od początku odpadł jeden z głównych planów.

Nowy środek transportu

Podróżnik obmyślił alternatywny plan.

- Stwierdziłem, że na samotne spacery przez Filipiny nie mam ochoty, tym bardziej że priorytetem i tak były treningi crossfit. Namówiłem mojego najlepszego przyjaciela Daniela, Polaka, od 8 lat mieszkającego na Filipinach, na kupno najtańszych motorów i przejechanie Filipin z północy na południe - zdradza obieżyświat.

Już samo kupno motorów okazało się wyzwaniem.

- Dzwoniliśmy pod numery telefonów z dziesiątek ogłoszeń i słyszeliśmy, że co prawda ktoś opublikował ogłoszenie, ale nie spodziewał się, że ktoś się zgłosi, a tak w rzeczywistości to on wcale o sprzedaży nie myśli… Jeden ze sprzedawców musiał skonsultować ewentualną transakcję z żoną. Od kolejnego Filipińczyka usłyszeliśmy, że to podejrzane, że o nic nie pytamy, poza tym mój profil jest dziwny, bo nie ma żadnych aktualnych zdjęć. Filipińczycy mają obsesję na punkcie Facebooka i innych mediów społecznościowych - mówi Piotr.

Upał, klaksony, spaliny i dwa skutery

I tak mijały im dni.

- W końcu się udało i spontanicznie, prowizorycznie, pasami transportowymi zainstalowaliśmy bagaż i ruszyliśmy z Olongapo City w kierunku Manili. Potem przejazd przez metropolię Manila, w której szacuje się, że może żyć do 30 milionów ludzi. 40 stopni w cieniu, spaliny, klaksony i my na przeładowanych skuterach. Samo przejechanie Manili zajęło nam 2 dni po 12 godzin dziennie - relacjonuje Piotr Kuszyński.

Wszędzie tam, gdzie nie ma stacji benzynowej, Filipińczycy sprzedają benzynę w szklanych butelkach po coca-coli czy pepsi.

Ulewy, wulkany, awarie

Cała wyspa Luzon, potem Samar i Leyte aż do Mindanao. Łącznie trasa miała ponad 1300 km.

- Wydawało się, że osiągniecie średniej 150 km na dobę na motorze to formalność, ale tam była walka z klimatem, rzeźbą terenu, drogami. Po drodze góry tropikalne, ulewy, wulkany, awarie. To były najbardziej ekstremalne dni, bo przejechanie 100 km na motorach porównałbym do najcięższych dni na hulajnodze. Pękały nam dętki, co oznaczało kilometry pchania. Któryś z mechaników coś nam wykręcił, ale już z powrotem nie wkręcił… - wspomina podróżnik z Inowrocławia.

Niesamowite krajobrazy, nieturystyczne miejsca na Filipinach są ekstremalnie dziewicze.

- Pamiętam olbrzymią górę, tak stromą, że motory ledwo co podjeżdżały kilka kilometrów na godzinę. Wjechaliśmy w tak gęstą dżunglę, że w środku dnia zrobiło się totalnie ciemno. Lokalni mieszkańcy stali na zakrętach z latarkami, żeby wskazywać drogę. Przed samym Bożym Narodzeniem dojechaliśmy na wyspę Siargao - tutaj Piotrek kończy swoją opowieść, która ma dalszy ciąg.

od 7 lat
Wideo

Znaleziono ślady ptasiej grypy w Teksasie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto