Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ten polski bociek daje odpór germańskiemu przekrętowi [historia Inowrocławia]

Piotr Strachanowski
Przedwojenny polski bocian na niemieckiej karcie pocztowej z 1940 roku.
Przedwojenny polski bocian na niemieckiej karcie pocztowej z 1940 roku. Ze zbiorów autora
Niemcy w latach okupacji do produkcji kart pocztowych używali skradzionych w 1939 roku błon fotograficznych z firm naszych mistrzów: Józefa Trandy, Stanisława Droszcza i kilku innych uznanych inowrocławskich fotografów…

W brew temu, co głosi podpis pod zdjęciem, to nie żaden „Blick auf die Solbadstrasse - Hohensalza”, a nasz całkiem polski - z lat 30. przeszłego wieku - widok na ulicę Solankową w Inowrocławiu… I spacerujący alejką bociek też jest jak najrzetelniejszej solidnej polskiej produkcji, a nie żaden tam germański „Storch”!

Wielokrotnie, na licznych przykładach, pokazywałem, że Niemcy w latach okupacji do produkcji kart pocztowych bez żenady używali skradzionych w 1939 r. błon z polskich zakładów fotograficznych mistrzów Józefa Trandy, Stanisława Droszcza i innych uznanych inowrocławskich fotografów (firmy te, nie tylko szyldy, ale całe majątki, przejmowali wtedy w pełnym majestacie niemieckiego prawa tzw. powiernicy). Także i w tym przypadku mamy do czynienia z tą niecną praktyką.

Niby Martin Relbe…

Ową kartę pocztową z motywem z Parku Solankowego w 1940 r. „Wydawnictwo Martin Relbe” wypuściło do obiegu, wykorzystując błonę fotograficzną z zakładu Stanisława Droszcza jeszcze z połowy lat 30. Karta opisana jest wyłącznie w języku niemieckim, zamieszczono też notkę o prawach autorskich „Wydawnictwa Martin Relbe” i ma się rozumieć brak tam najmniejszej wzmianki o tym, kto jest prawdziwym autorem tego zdjęcia.

Słówko o tym, co na zdjęciu widać, co też fotograf Martin Relbe „uwiecznił” aparatem Stanisława Droszcza…
O dziwo, choć minęło od tego czasu już ponad 80 lat, to w tym miejscu Inowrocławia akurat niewiele się zmieniło. Większość budynków stoi nadal, choć dokładny obserwator zauważy, iż pojawiło się też kilka nowych. Perspektywa zdjęcia jest jednak odmienna niż współczesny widok z tego miejsca, u wejścia do parku nie ma jeszcze - rzecz jasna - wyniosłego pawia, którego znany włocławski artysta rzeźbiarz Wit Płażewski na specjalne zamówienie Miasta Inowrocławia zaprojektuje, wykona i ustawi bodajże na wiosnę 1975 r.

Nasz ci on…

A pan bocian? Otóż tenże bociek to… postać całkiem historyczna w naszej inowrocławskiej perspektywie dziejowej. Taki oswojony jegomość kręcił się bowiem po Solankach w połowie lat 30., przez rok czy dwa rezydował w uzdrowisku. Szczodrze przez wszystkich podkarmiany, dostojnie przechadzał się alejkami, wzbudzając powszechną radość i uciechę.

Nie muszę dodawać, że bociek miał rodowód jak najbardziej polski i na nic wysiłki „Wydawnictwa Martin Relbe”, aby wkomponować go w ów „Blick auf die Solbadstrasse”, bo żaden z niego Niemiec, żaden kolaborant, a nawet można z lekka zasugerować, że on prawie jak ta Wanda, co Niemca nie chciała…

A łabądek?

Skoro już tak zdecydowanie zahaczyliśmy o problematykę ornitologiczną, to brnijmy dalej. Nie zawsze bowiem tak łatwo jak w tym przypadku daje się w powikłanych dziejach naszego miasta jednoznacznie określić pochodzenie narodowe uwiecznionego na zdjęciach ptactwa. Weźmy na ten przykład kartę pocztową z około 1905 r. z motywem stawu w Solankach.

To widok na stary mostek wiodący na wysepkę (ten dzisiejszy, znany nam mostek stoi w nieco innym miejscu). I otóż na pierwszym planie fotografowi pięknie dał się uwiecznić okazały łabędź niemy (oficjalnie znany pod imieniem Cygnus olor). - A jakiej on jest narodowości? - zapyta znienacka ktoś nadpobudliwie dociekliwy.

Cóż, można wtedy precyzyjnie odpowiedzieć, że w tymże roku 1905 w miarę zgodnie - jak to w Wielkim Księstwie Poznańskim w czasach zaboru miało miejsce - żyło w Inowrocławiu 24,4 tys. Polaków, 14,5 tys. Niemców i 1,1 tys. Żydów. Ale czy również zaryzykować taką śmiałą tezę, że ów łabądek jest zatem w dwóch trzecich polski, w jednej trzeciej - niemiecki i na dokładkę - jak tego nie szacować - ma w sobie jeszcze odrobinę mojżeszowego rodowodu?
Nader ryzykowny to zdaje się być wywód. Oj, niespodziewanie w całkiem skomplikowane, zawiłe i bezsensowne wywody się tu wdałem. Szybko zatem kończę, bo coś przez skórę czuję, że do żadnych dobrych wniosków mnie one (te wywody) nie doprowadzą.


od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto