Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rafał Maza spełnia swoje podróżnicze marzenia [wywiad, zdjęcia]

Jagoda Kasprzyk
Podróżnik z zamiłowania, kochający ludzi, ciekawy świata, otwarty na nieznane. Rafał Maza, inowrocławianin, który spełnia swoje podróżnicze marzenia, a jego ulubionymi krajami są te z egzotycznymi nazwami. Ceniony fotograf oraz autor wielu podróżniczych filmów pod szyldem TravelfanPL. Dumny z członkostwa w National Geographic Society, zachęca, aby być przyjaznym nie tylko dla drugiego człowieka, ale również dla zwierząt i środowiska.

Co najbardziej fascynuje pana w zwiedzaniu świata?
Jego wielowątkowość, niepowtarzalność, odmienność, cud życia oraz stworzenia. Zwiedzając świat, podziwiając jego piękno czuję, że jestem bliżej stwórcy, bądź jak kto woli uniwersum. Najbardziej fascynujący są spotykani po drodze ludzie. Interesuje mnie ich życie, ich historie oraz sposób myślenia. Od dziecka interesuje mnie też historia. Moim konikiem jest ogólnie pojęta starożytność. Podczas podróży uwielbiam podziwiać niewiarygodne dokonania pradawnych cywilizacji. Oczywiście zwiedzanie świata byłoby niepełne, gdybym nie wspomniał o poznawanych podczas wyjazdów cudach przyrody, różnorodności flory i fauny, fascynującym pięknie form tektonicznych, bajkowości przyrody nieożywionej. Takie niewyobrażalne bogactwo mogła stworzyć tylko Matka Natura.

Gdzie prowadziła pana pierwsza podróż? Podobno pierwsze razy są najbardziej zapamiętywane. Wraca pan do tej podróży z sentymentem?
W moim podróżniczym życiu było kilka „pierwszych razów”. Na początku musiałbym się cofnąć pamięcią do czasów przedszkolnych, kiedy jako 5-latek wraz z rodzicami pojechaliśmy do Frankfurtu nad Odrą. Wtedy to odkryłem, że na Ziemi mieszkają nie tylko Polacy. Kolejny pierwszy raz, to czas po zdaniu matury, gdy to definitywnie odciąłem się od rodzinnej pępowiny i samemu wybrałem się do Budapesztu. Kolejna przełomowa podróż, to rok 1993, kiedy to Wielka Brytania zniosła wizy dla obywateli RP. Ostatnim przełomowym „pierwszym razem” kilka lat temu stał się wyjazd w dalekie egzotyczne strony. Wyjazd na krańce świata stał się dla mnie sprawą honoru. Na swój pierwszy raz wybrałem asekuracyjnie Tajlandię. Z bólem dla mojego skromnego budżetu, zapałałem nagłą miłością do miejsc z egzotycznie brzmiącymi nazwami geograficznymi.

Relacja z pomocy afrykańskiej szkole w Bakau (Gambia):

Są miejsca na świecie, których nigdy by pan nie odwiedził ze względu na swoje przekonania i poglądy?
Tak było z Ukrainą. Długo zmagałem się ze sobą, zanim zdecydowałem się na odwiedzenie tego miejsca. Staram się być otwarty na wszystko co nowe i nieznane, być tolerancyjny wobec odmiennej kultury i mentalności. W przypadku tego wyjazdu przeważał bowiem czynnik historyczny i sentymentalny. Z racji wyniesionego z domu silnego patriotyzmu moje podejście było zupełnie odmienne niż podczas jakiejkolwiek innej wyprawy. Dojrzewanie do wyjazdu było zatem sporym wyzwaniem lecz podróż ta była nie tylko doskonałą lekcją historii, ale też cudowną wędrówką do miejsc, gdzie czas raczył się zatrzymać.

Który kraj jest najbardziej bliski pana sercu?
Może powiem tu banał, bo pewnie po osobie kochającej podróże można by się spodziewać czegoś innego, ale wyjątkowo bliskie memu sercu są Węgry. Gdy tylko przekraczam węgierską granicę czuję, że jestem w domu. Może to sprawiły historyczne uwarunkowania, wielowiekowa przyjaźń, ale myślę że także niekłamana gościnność i sentyment jaki do nas żywią nasi naddunajscy bratankowie. Kocham węgierski temperament, ostre jak brzytwa potrawy, tamtejsze wspaniałe wina, niebywałą gościnność, a także wyznawanie podobnych do naszych wartości. Z dalszych destynacji kocham Meksyk. Od dawna jestem z tym krajem emocjonalnie związany. Meksyk to kraina muzyki mariachi, kreujących się na macho kowbojów charro, tequili, a także wspaniałej kuchni, której potrawy zna chyba cały świat. Jeśli do tego doda się przebogatą, wielowątkową historię, skarby starożytności, fascynującą przyrodę i uśmiechniętych mimo przeciwieństw losu mieszkańców to czego można chcieć więcej. Yo soy Mexicano. Jeśli wierzyć teorii reinkarnacji, chyba musiałem się tam kiedyś urodzić.

A jak ludzie z różnych zakątków ziemi reagują na pana? Pamięta pan jakieś ciekawe historie? Utrzymuje pan kontakty z niektórymi?
Jestem głodny kontaktu z ludźmi. Cóż, w dobie globalizacji coraz trudniej znaleźć miejsca, gdzie ludzie na mój widok reagowaliby w jakiś specyficzny sposób. Kiedyś w klasztorze Shaolin, biegając z kamerą w poszukiwaniu dobrych ujęć natknąłem się na jakiegoś Europejczyka. Na widok mojej europejskiej twarzy gość się do mnie uśmiechnął, uprzejmie pytając skąd pochodzę. Gdy odpowiedziałem „from Poland” zdumiał się, informując mnie, że on jest z Poznania. Innym razem, wynajętym samochodem zdarzyło się nam wybrać do afrykańskiego buszu. Chcieliśmy z aparatem i kamerą zapolować na dzikie zwierzęta. Po wielu godzinach jazdy dotarliśmy do miejsca, gdzie rzadko docierają białe twarze. W miejscu, gdzie zwykle niewiele się dzieje, wieść o nas rozniosła się lotem błyskawicy. Po pewnym czasie poinformowano nas, że miejscowa młodzież zaprasza nas na wieczorna potańcówkę. Zapodany na bębnach rytm, oklaski, jakieś przyśpiewki… po kilku minutach wszyscy tańczyli jak w transie. Oczywiście, wielu poznanych ludzi jest nadal w moim sercu. Z niektórymi trudno o kontakt. Są bowiem na świecie miejsca, gdzie dostęp do prądu jest utrudniony, a posiadanie internetu niezrozumiałą dla nich ekstrawagancją.

Maroko - Kolory królewskich miast:

A czy w miejscu, które pan odwiedza stara się pan żyć, jeść jak osoba zamieszkująca ten dany kraj, czy woli pan przebywać w luksusach hotelowych?
Daleki jestem od snobizmu i luksusów. Nie mam takiej potrzeby. Z racji skromnych zarobków, mój budżet jest bardzo ograniczony. Kocham podróże i dla nich jestem zdolny do wielkich finansowych poświęceń. Co innego odwiedzenie tego typu miejsc jak np. Burj al-Arab czy Burj Khalifa w Dubaju. Te hotele są po prostu same w sobie atrakcjami turystycznymi. Luksusowe hotele nie dają wyobrażenia o danym kraju. Często nawet pracująca tam obsługa to sami obcokrajowcy. Przebywanie w takim hotelu to odcinanie się od poznawania kraju, to jakby lizać cukierka przez szybę. W miarę możliwości staram się jadać to co lokalsi. Nie wszędzie jestem w stanie podjąć takie ryzyko. W Tajlandii czy Chinach jedzenie na ulicy nie czyni żadnego uszczerbku na zdrowiu. Wszystko serwowane jest raczej higienicznie. Będąc w Indiach za żadne skarby na świecie nie podjąłbym tego ryzyka. Zwykle jednak próbuję lokalną kuchnię, poznaję jej bogactwo smaków oraz zapachów.

Jak często w ciągu roku jest Pan poza granicami naszego kraju?
Wystarczająco, jednak często czuję niedosyt. Chętnie wyjeżdżałbym częściej, ale mam ograniczenia urlopowe związane z wykonywaną tutaj pracą zawodową. Poza tym sama podróż to tylko połowa projektu. Po powrocie czekają mnie godziny archiwizacji materiałów foto-video, pisanie recenzji oraz relacji, a za jakiś czas chciałbym je złożyć w formie książkowej. W pracach tych mogę niestety liczyć tylko na siebie. Czasem finalizacja całego projektu zajmuje mi kilka miesięcy. Terminy poszczególnych wyjazdów mam zatem tak rozłożone, abym nie musiał zostawiać niczego na później.

Zwiedza pan świat samotnie czy z ekipą, która wszystko dokumentuje?
Wszystko zależy od sytuacji. Nie wszyscy dorośli do podróżowania. Gdy rodzi się pomysł na wyjazd rozsyłam wici i czekam na odpowiedź. Jeśli znajdują się chętni, montuję grupę. Czasem to ja dostosowuję się do pomysłu innych, jeśli ich argumenty są w stanie przebić moje. Najtrudniej znaleźć chętnych we własnym otoczeniu. Na chwilę obecną, Travelfan Team to grupa spontaniczna. Póki co, każdy wozi ze sobą swój sprzęt i uwiecznia zastane miejsca na własną rękę. Podczas akcji Travelfan4Africa, wszyscy z aparatami pobiegli do szkoły i nie było komu przenieść z samochodu toreb z darami. Trudno mi było wtedy filmować, przenosić dary, przekazywać je szkole, a jednocześnie robić dobre ujęcia. Nikt nie wpadł na pomysł, aby przechwycić ode mnie kamerę, każdy zaczął grać dla siebie…

Co jest najcięższe w zaplanowaniu takiej podróży do odległego kraju?
W wypadku wyjazdów indywidualnych, oczywiście najtrudniejsza jest cała logistyka. Załatwianie dokumentów, szczepień, bukowanie hoteli oraz biletów wymaga cierpliwości i zajmuje sporo czasu. Jadąc z kolei z tour-operatorem wszystko spada na jego barki. Wzrastają z kolei koszty takiego wyjazdu. W przypadku samolotówek, najtrudniej zmieścić się w kilogramowych limitach bagażu wymaganych przez poszczególne linie lotnicze.

Oprócz fotografii zajmuje się pan również tworzeniem filmów? Są to autorskie nagrania z podróży?
Istotnie, poza fotografowaniem zajmuję się także tworzeniem filmów. W pewnym momencie filmowanie stało się niejako naturalnym przejściem. Uznałem, że dzięki filmowaniu jestem w stanie przekazać odbiorcy znacznie więcej niż jedynie zamrożony, wycięty z zastanej sytuacji pojedynczy kadr. Jestem autorem już prawie 40 filmów o tematyce podróżniczej. Przełomem w moich produkcjach stał się film z wyjazdu do Afryki Zachodniej. Byłem wtedy inicjatorem akcji Travelfan4Africa. Postanowiłem więc w miarę własnych, dość mizernych możliwości wesprzeć biedną afrykańską szkołę. Dzięki wsparciu uczniów dwóch szkół z Inowrocławia oraz Janikowa, akcja zakończyła się nieoczekiwanym sukcesem. Po powrocie z Afryki, z wdzięczności za wsparcie, specjalnie dla tych dzieciaków postanowiłem stworzyć mój pierwszy film z komentarzem lektorskim. Dzięki temu filmowi, który potem udostępniłem w sieci na prowadzonym przeze mnie kanale YouTube TravelfanPL nawiązałem wiele wspaniałych znajomości. Na razie rozwijam swój kanał, a od niedawna YouTube objęło mnie swoim oficjalnym programem partnerskim. Może to nie jest zbyt imponująca liczba w świecie youtouberów, ale niebawem nabije się na mój kanał łącznie półmilionowe wyświetlenie.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Rafał Maza spełnia swoje podróżnicze marzenia [wywiad, zdjęcia] - Inowrocław Nasze Miasto

Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto